czwartek, 12 lipca 2012

Pracownia okorowywania drewna





Praca wre od świtu.  Przerywana na szczęście, wypadami na młode jabłka, gąszcze  pokrzyw i mnogość ziół pastwiskowych.  Te przerywniki, mam nadzieję, równoważą smakowo mleko, bo zbyt duże ilości kory sosnowej nie byłyby chyba korzystne dla sera.
Przy okorowywaniu, pracują również młode kózki Murka i Szarotka, jedyne które pozostały z tegorocznych kwietnioków. Cała reszta, podrośniętej dzieciarni, została już opłakana i pożegnana.
W tym roku wyraźnie sprzyjało mi szczęście! Większość koźląt kupili bardzo sympatyczni ludzie, od kilku osób dostałam radosne maile z podziękowaniami i zdjęciami nowych nabytków. 
Oby tak zawsze było ...







25 komentarzy:

,,Kozi las'' pisze...

Co do sosnowej(żywicznej)nuty w serach mamy w tym pewne doświadczenie.Dawno temu w naszych ,,kozich czasach" skarmialiśmy dosyć często gałęziówkę sosnową. Pewien rodowity Francuz (całkiem niezły znawca serów, również kozich) przy degustacji naszego sera, długo się zastanawiał co to za suuuper nuta w aromacie sera? Gdy usłyszał o sosnowych gałęziach w diecie naszych kóz uznał to za dobry pomysł nadający ciekawe wtrącenie w aromacie bez wpływu na smak :)
Pozdrawiamy Was :)

Unknown pisze...

Oby :) niech licho śpi sosnowo :)

jolanda pisze...

Zapachniało żywicą sosnową z tego posta ... i ziołami, i latem, i kozim serem.
Pozdrawiam i obyś dalej była tą szczęściarą.

Nasza Polana pisze...

Może kiedyś i nam sprzedaż kozę?? :-) obiecujemy, że też będziemy słać maile i zdjęcia :-)
pozdrowienia serdeczne

grazyna pisze...

Ciagle cos nowego dla mnie pod sloncem , kozie mleko, sosnowa kora i aromat sera koziego! nigdy bym na to nie wpadla...pozdrawiam jakby zdziwiona i lekko rozbawiona...

Anonimowy pisze...

jakie piękne te kózki!!!!! jaki piękny świat :)

Izydor z Sewilli pisze...

Super. U mnie też praca wre. Na tapecie świerkowa kora, ale niestety na żywych drzewach w młodniku. Zniszczyły z 50 świerków, a może i więcej, nie liczyłam. Nie wiem kiedy to zrobiły, bo to jest poza ich terenem, wchodzą tylko pod kontrolą. Nie wiem też czy jeszcze uda się te świerki uratować. To już spore drzewa. Rozwód się zbliża wielkimi krokami. Te małpy mnie wykończą. Rozumiem zimą, ale teraz, gdy trawy i koniczyny pod dostatkiem...Pozdrawiam

Margarithes pisze...

Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób... ale jak im smakuje, widać nie szkodzi, a do tego poprawia smak... a gruszkowa kora też by coś zmieniła w smaku?

jola pisze...

Świetna robota, tak okorowanewgo drewna jeszcze nie widziałam. My chyba coś źle robimy, bo nasze maluchy są wciąż z nami i troche mnie to martwi, przecież sierpień tuż tuż, a wraz z nim ruje, sama nie wiem, jak my to towarzystwo upilnujemy, przesyłam pozdrowienia dla całej Waszej gromadki, specjalne uściski dla Weroniki.

Magda Spokostanka pisze...

LOS ALPAQUEROS - no to świetnie! Nie czuję jeszcze sosnowej nuty, bo w "młodziakach" jej nie ma. Zobaczymy co dalej wyniknie. Francuzowi można zaufać!:)

CZARKU SAMUELU K. - witaj! Dziękuję za życzenie! Samo się nie budzi, zazwyczaj czeka na prowokację z mojej strony ...

JOLANDO - dziękuję! Po kilkuletnich kiepskich doświadczeniach, w tej materii, już bardzo chcę być szczęściarą :)

NASZA POLANO - jak tylko zechcecie, to ... Ale w Bieszczady będzie straaaasznie daleko ...

GRAŻYNO - daleko mi jeszcze do spokoju serowara, który "wie co robi". Niespodzianek, eksperymentów nieświadomych i świadomych, wciąż zbyt dużo. Czasami się wściekam, czasami się świetnie bawię. A jakie sery królują w Twoich Andach?

LAFLE - różny jest. Czasami brakuje Cieszyna :)

ROGATA OWCO - o cholera! Rozumiem, że to owce, a nie jedna jedyna kozia Queen? O moich zjedzonych świerczkach, sosenkach i brzoskwiniach kiedyś pisałam u Ciebie. Rozwód? Może separacja z surowymi restrykcjami? Jakimś rozwiązaniem jest ściąganie gałęziówki wszelkiej maści ze wszystkich najbliższych wyrębów. Kłopot jest, ale okolica w miarę zabezpieczona, a i opału trochę będzie. Ale nie ma co się łudzić, że będzie super. U nas widzę, że 8 metrów sosny, nie ma żadnego przełożenia na spokój dolnych gałęzi jabłoni ...

MARGARITHES - pewnie tak, tylko musiałoby jej być naprawdę dużo. Nasze kozy nie pastwią się nad gruszą w ogóle, może nie jest to ulubiony smak? Ja póki co wyczuwam dwa smaki - jesienny ser jabłkowy i wiosenny, ostry sianowy.

JOLU - bez kory będzie lepiej schło. Na pewno nic źle nie robicie. Przypuszczam, że znam jedną z przyczyn. Po moje koźlęta nie przyjechał ani jeden posiadacz numeru stada.
Co do szans na upilnowanie, to ja już w swoje pilnowania nie wierzę ... W zeszłym roku bardzo się starałam i .... Ale wiem, ze są tacy, którym się to udaje:)

SERDECZNE UŚCISKI DLA WSZYSTKICH!

Go i Rado Barłowscy pisze...

Śliczna ta kozia restauracja!!!

Pzdr.

PS. Francuz nie może się mylić w kwestiach serowych!!!!

Magda Spokostanka pisze...

GO i RADO - ach ci Francuzi ...
Podobno Ch. de Gaulle powiedział kiedyś - "Nie jest łatwo rządzić krajem, w którym jest 325 gatunków serów". Jak kontrolować taki żywioł?!:)
Myślę, że unia ma szanse sobie poradzić z tym problemem. Wszyscy niekafelkowani, mało sterylni i robiący ser (o zgrozo!) ręcznie - pod ścianę!

doro pisze...

Pięknistości!!!

Inkwizycja pisze...

Nie pomyślałabym, że to takie smakołyki ;-) Chociaż... moja starsza sunia namiętnie okorowuje pniaczki, no ale ona nie daje mleka ;-))
Ściskam czule!

Magda Spokostanka pisze...

IKWIZYCJO - wymagania kóz, co do smakołyków, nie mają sobie równych! To najbardziej wybredne roślinożerce, jakich znam.
Uściski!

Magda Spokostanka pisze...

DORO - tak!

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Też bym opłakiwała, a w złe ręce bym nie oddała, NIGDY!
Dobrze, że dobrzy ludzie je wzięli.

A serki takie wprost uwielbiam!

MAMURDA pisze...

Aż się chce mieć kózkę:DDD

Ataner pisze...

Pieknie u Was:) Z wielka przyjemnoscia przejrzalam archiwum twojego bloga.
Milosc, serdecznosc i wielka madrosc przemawia kazdym twoim wpisem.
Pozdrawiam serdecznie:)

Go i Rado Barłowscy pisze...

Ponieważ Bloger uparcie nie zauważa naszego nowego wpisu tą drogą zapraszamy do nas po wyróżnienie :D

Pzdr.

PS. Unia niech spada, ludzie chyba się powoli przekonują, że żywność z certyfikatami jest mniej zdrowa niż ta robiona ręcznie :DDDDD

megimoher pisze...

no to teraz będę komentować hur- to- wo. Przeczytałam, że brak Cieszyna... a ja myślałam, że Krakowa? I że kozy to wybredni roślinożercy. O tak, widywałam je na doskonale wybiórczo wystrzyżonych pastwiskach. Przeczytawszy, myślałam wpierw, że to wy pracowicie okorowujecie, żeby gadzinie przysmaku dostarczyć. Ale nie, samoobsługa. I niecna myśl mi podstępnie zakiełkowała, o żywicowanym smaku mięsa... o shame, Megi...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Prawdę mówiąc, to przydałoby mi się takie stadko do okorowania żerdzi na ogrodzenia, nie musiałabym walczyć z ośnikiem; czy to tylko sosnowa kora cieszy się ich zainteresowaniem? wsiąkam w te kozy coraz bardziej, nie mogę przejść obojętnie obok sąsiedzkich; serdeczności ślę.

Magda Spokostanka pisze...

NATALIO - bardzo bardzo trudno jest znaleźć nowe domy dla koźląt. W naszej kulturze, większość zwierząt hodowlanych (roślinożernych) służy przecież do spożycia ... Uratowanie małych koziołków graniczy z cudem.

MAMURDO - oj, lepiej nie! Twój wspaniały ogród mógłby tego nie przeżyć!

ATANER - dziękuję! Czytam Cię cichaczem, od dawna!

MEGI - nareszcie! Cieszyn dotyczy posta Lafle. No jak mogłaś! Przecież koza to niemal kot!:)

MARIO - niestety nie tylko sosnowa ... Drzewa owocowe, (grusze i czereśnie jakoś nie), jesiony. I wszelkie gałęzie, liściaste i iglaste. Masakra! Ale poza tym są fantastyczne i nie wątpię, że zamieszkają u Ciebie!

POZDRAWIAM PIĘKNIE!

Babaluda pisze...

Witaj.To o czym piszesz jest mi bliskie, ponieważ my równiez mieszkamy na wsi i hodujemy od kilky lat kozy, owce i kury. Stadko sie rozrasta, koziołków jest już chyba więcej niż kózek i pewnie też trzeba będzie pomysleć o wydaniu ich w dobre ręce. A co do odkorowywania...moje 2 kozy zeżarły mi ostatnio cudownie wypielęgnowany, duży świerk. Jeśli chodzi o mleko, nie wiem, czy zmieniło swój zapach, smak czy coś tam jeszcze, ale one na pewno pachniały, jak nigdy, świerkowym olejkiem do kąpieli. Takie kozie perfumy;-) Jeśli pozwolisz, będę cię częściej odwiedzać, a i ja zapraszam na swój blog:www.babaluda.pl
Pozdrawiam Iza

Gohaa pisze...

Praca wre, aż wióry lecą:)