wtorek, 30 listopada 2010

Kulka

Przegryzł się przez mgłę poranka
i wrócił do nas Szary Pies.
Tak pięknie mu było
w czerwieni...                                                
Teraz tylko
spowity wyciem dom
czeka
na ostatniego zająca
pod powiekami
Szarego Psa.

piątek, 26 listopada 2010

opowieść o pewnym domu...




Dom na Ziemiach Odzyskanych i Wyzyskanych. Stworzony z całą miłością i mądrością, jaką jego budowniczowie, byli w stanie mu ofiarować. Po wielu latach, stał się przymusowym i niechcianym podarunkiem, dla rodziny, która swoje prawdziwe gniazdo zostawiła daleko stąd.
Obcy, dziwaczny, zupełnie odmienny , z  pamięcią zapisaną w innym języku, z niezrozumiałą  tradycją... Nie dawał poczucia bezpieczeństwa, przywoływał wciąż tęsknotę za daleką krainą z dzieciństwa. Jego nowi mieszkańcy - czujni i nieufni - nie pili wody z "zatrutej" studni i nie używali nieznanych urządzeń. Nie znaleźli również skarbów. Dzień po dniu pracowali na roli i przy zwierzętach. Dzieci rosły i widziały, że świat wokół się zmienia. Przyszedł dzień, że trzeba było poodcinać korzenie domu, oderwać od niego przynależną mu ziemię i oddać ją nowemu państwu, w zamian za rentę dla staruszki mamy. Aż wreszcie nadszedł czas, że wyciśniętego jak cytryna domu, nikt z rodziny już nie chciał. Nikt nie chciał słuchać jego wołania o ratunek, bo sama praca rąk nie mogła  już pomóc pękającym ścianom i gnijącym stropom. Było za późno.
Dom potrzebował pieniędzy. Rodzina siadła do ostatniej narady i pożegnała się z domem.
Oferta ponad rok błąkała się po wirtualnej przestrzeni. Różni ludzie oglądali dom i odjeżdżali.
Dlaczego wybraliśmy ten podwójnie przekreślony ( przez los i przez naszą rękę...) dom? Nigdy się nie dowiemy dlaczego przejechaliśmy 600 km żeby tu zamieszkać. Na pewno nie powodowała nami młodzieńcza buta. W co wierzyliśmy? Na jakie szczęście liczyliśmy, myśląc, że nam się uda? Dom dostał wszystko co mogliśmy mu dać. Pieniądze się skończyły. Pięćdziesięcioletnia kobieta nie znalazła pracy w regionie wysokiego bezrobocia. Tu i teraz to oczywiste, ale oglądane z daleka przybierało różne złudne kształty. Pomyślicie - idioci, romantyczne naiwniaki! To miejsce i to życie jest przeznaczone wyłącznie dla bogatych i stabilnych finansowo! To wszystko prawda. Tylko czy jedyna?
Codziennie w czyjejś głowie powstaje myśl o znalezieniu swojego miejsca na ziemi. O pokochaniu i zachwycie. Znów ktoś będzie próbował i uda mu się lub nie.
Tu nie ma winnych. Żadne mroczne ani ludzkie siły nie sprzysięgły się przeciwko nam. Nikt nam nie szkodził i z nikim nie musieliśmy walczyć. To nie była wojna, a jednak klęska jest naszym udziałem. Nie brakowało nam uporu i wyjątkowej jak na mieszczuchów twardości i odporności.
Ale popełniliśmy jakiś błąd, może całe mnóstwo błędów i zeszliśmy z drogi. Błądzimy gdzieś po manowcach.

Życzcie nam szczęścia i siły żebyśmy wytrwali i znaleźli źródło przeżycia.
Każda dobra myśl jest bezcenna!

5.11.14. Wykreślam słowo klęska.
               
               
               

czwartek, 25 listopada 2010

dlaczego i po co

Przegrałam przetarg na dzierżawę pastwiska.
To miał być symboliczny początek nowego życia - aż trudno uwierzyć, jak wiele zmian łączyło się z tym małym kawałkiem ziemi...
Myślałam, ze to dobry kierunek, uniwersalnie dobry, a przy tym droga prawdziwie własna i właściwa dla mnie.
Oprócz smutku, żalu i złości (do kogo? czego?) czuję
                                                                                             ROZ - CZAROWANIE.

Późne zaczynanie


Mieszkam na dwudziestej siódmej stronie.
W wymaltretowanym i nieco pobazgranym atlasie „Marco Polo” była to jedna z moich ulubionych stron. Zielona ze sporą ilością niebieskiego. Atlas był codziennie męczony, bo nastąpił właśnie czas rozmrażania, zahibernowanych przed wielu laty marzeń.
 Mieszkać na wsi
Któregoś dnia jednogłośnie wybraliśmy, przekreśloną na krzyż, żółtym odblaskowym flamastrem, ofertę sprzedaży domu. Przekreśloną, tzn. wyrzuconą z myślenia precz. A ona wracała i wracała, uparcie pchając się przed oczy... No i tak, po krótkiej serii wydarzeń pod tytułem „ widać los tak chciał”,  znaleźliśmy się w starym, zrujnowanym domu na nieznanym nikomu pojezierzu.