środa, 25 września 2013

nie dzikość serca




W Trzecim Dniu jechaliśmy wolno, bo wszystko bolało. Lepiej się szło, tylko młodziak tego bardzo nie lubił, szarpał się i miał ucieczkę w oczach. Uciekaj sobie jak chcesz, kto cię będzie tak lubił jak ja. Delikatna angielska skóra, cała w bąblach od ugryzień. Swędzenie nie do wytrzymania zmuszało go do dzikich wyskoków i gwałtownego ocierania się łbem o mnie.
Bolała mnie mocno głowa, ale myśli były czyste i bezbolesne.  Mężczyzna  obok, był mi wywróżony, więc miałam trochę łatwiej. Ja jemu nie, więc wciąż myślał, jak to się mogło stać.
Nie było w nas miłości, nie było jeszcze nawet zakochania. To tylko seks wisiał w powietrzu, zalegał w spojrzeniach, wydawał się niemal koniecznością. Z owej konieczności trzeba było kłaść się w trawie, mieć coraz bardziej zielone kolana i pełno mrówek we włosach.  Ja byłam zbyt nieśmiała, a on zbyt pewny siebie, albo może odwrotnie, już nie pamiętam. Konie zazwyczaj pasły się spokojnie, nie uwiązane, bez pęt. Młodziak tylko raz uciekł i sam wrócił.
Zdrada była potrójna. Jego i jego i siebie. Siebie. Coś przesunęło się i nie mogło wrócić na miejsce. Za uchyloną zasłoną nie było wcale ciemnej otchłani, było zwyczajnie. Ta sama łąka, ten sam upalny dzień. Przesunięcie nie uwierało.
Bolał go spalony słońcem kark, więc powiedziałam usiądź przede mną i długo, delikatnie zmywałam gorący kurz. Później powoli nakładałam roztopiony krem. Nie chciał wstać, mówił - nie poznałem tego nigdy wcześniej, nie wiedziałem, że tak można.
 Ta dobra chwila została dodana do całości.
Na fejsbukowym zdjęciu, po latach, ma spokojne oczy, żonę i dwoje dzieci.
Pozostał tylko ten straszny żal, że świat się nie przewrócił, że to wszystko było zbyt łatwe.

Kara przyszła mocno spóźniona. Dosadna i nieodwracalna.
Tak mało finezyjna, że zniesmaczył mnie mój własny brak polotu.


sobota, 7 września 2013

nigdy, przenigdy nie jestem w piwnicy sama





Mam swoje sprawy i swoje zasady.
Już się uśmiecham, a przecież to całkiem poważne.
Codziennie przed świtem zamykam małe drzwi od stodoły, dużych wrót nie trzeba otwierać żeby wyprowadzić motor. Tyle mojego udziału w tej jeździe i całe szczęście bo bym się strasznie bała.
Serum pod oczy i ser w solance, a jeszcze nie mogę zapomnieć, że kozy znów mi pobrudziły piżamę, no i w ogóle nie mogę zapomnieć, że jestem w piżamie. Świt mnie nie rozprasza, bo wcale nie muszę być skupiona. Świat też mnie nie rozprasza, chociaż czasami jest taki  aaach  i on wie jak to najlepiej zrobić.
Zazwyczaj coś mi dolega, coś boli i przeszkadza, ciało się mocno upomina, ale nie wiem o co.
Ludzie mówią, że jestem taka poważna, albo smutna może.
 Eee  tam, śmieję się zawsze w środku,  mam nierówne zęby i tyle.
Jestem pogodna i spokojna, bo mam swoje zasady. Nigdy, przenigdy w piwnicy nie jestem sama.