poniedziałek, 28 lutego 2011

Gabrysia

Przedstawiam córkę mojej córki - Gabrysię.




Już niedługo będzie śmigać w sadzie u babci :) 
Pomagać cioci Weronice w dojeniu kóz, szukać zagubionych jajek, wpadać w pokrzywy, ukrywać przemoczone buty, zbierać grzyby, ujeżdżać psy i .....robić różne inne rzeczy, o których dorośli na szczęście nie mają pojęcia.
Jejku, co to będzie?

wtorek, 22 lutego 2011

ogień






Tajemniczy,  fascynujący,  otoczony czcią,  ubrany w rytuały,  groźny,  niszczący,  kapryśny,  namówiony do współpracy,  dający światło,  twórca cieni,   towarzysz milczącej zadumy,   zamknięty w piecu,  ratujący życie,  karmiący,  kochanek szkła, żelaza i gliny,  zaklęty w słońcu,  ogień w sercu,   żar miłości,  płomień życia .... zgliszcza,  popiół,  epitafium .... iskierka nadziei,   płomyczek,  ogień
















Pali dekoracje konwenansów...
Pomaga dziko śpiewać, krzyczeć, tańczyć....


czwartek, 17 lutego 2011

Zimowe wietrzenie piórników i takie tam ...




Wciąż na nowo zdumiewa mnie mrozoodporność naszych zwierzaków. Jak widzę rozwiane na wietrze,  z trudem utrzymujące się na łapach, kury,  to.... robię zdjęcia przez okno... Wiatr ostry, wschodni, dotkliwie kąsający skórę. A one nic sobie z tego nie robią! Codziennie rano, nie zwracając uwagi na przyniesione ziarno, myk myk, między moimi nogami i już szczęśliwe biegają po okolicy. I bez umiaru wietrzą te swoje piórniki....

Jak tylko słońce troszkę zaświeci, to nie bacząc na zmrożoną ziemię, leżakują sobie rozkosznie pod starym świerkiem.







Oprócz buszowania, wietrzenia i leżakowania, w wolnych chwilach znoszą jajka. Rekordów w tym względzie się nie spodziewam, bo stadko mam przedziwne: 3 koguty i dwie kurki. No ale codziennie dwa jajka są, a ja się cieszę jak głupia, bo to wciąż jeszcze nowość i  nie spowszedniała mi.




A na koniec, następna w kolejce do macierzyństwa - Klementyna.



piątek, 11 lutego 2011

Miejsce wpadania bajek



Zasnęły już złote pagórki
Zbożnie się chylą kłosy
Mgła chłodnym mlekiem
wlewa się 
w doliny

W domach czuwają kobiety
Sieją w piecach czerwone kwiaty
i karmią je cierpliwie


Kobiety nie chodzą na wojnę
Nie ścinają głów smokom
Oswajają je dotykiem i chlebem
a później
ujeżdżają pod osłoną nocy

Mężczyźni zabijają oswojone smoki
by zdobyć serca kobiet
ach...

Kobiety pospiesznie
ukrywają smocze dzieci
w pachnącym miętą
sianie
Śmieją się


Czasami 
we śnie
wyjmują spod poduszki
świeżo ugłaskaną tęsknotę
i śpiewają jej
kołysanki


Rano
koniuszkami palców
Zdejmują z ust
niepotrzebne słowa
Rozwieszają na wietrze
dziwne myśli


Spokojne
siadają na miedzy
pomiędzy światami
i jak co dzień
czekają
grzejąc w dłoniach
wytarte w sukienkę
Jabłko.



czwartek, 10 lutego 2011

jeszcze troszkę o kozach

No. Smuteczki póki co unieszkodliwione i można radośnie towarzyszyć koziołkowi w poznawaniu świata.
Jak przyjdzie czas na szukanie mu nowego właściciela, to będę się tym kłopotać.
 Co roku, racjonalny bilans zysków i strat  przegrywa. Nie w starciu z szalonymi emocjami, tylko z jakimś wewnętrznym poukładaniem, którego nie chciałabym naruszać. Nie chcę i nie próbuję  pracować nad zmianą takiego sposobu myślenia (odczuwania).
Gdyby jednak nastąpiła bez udziału mojej woli,  chciałabym umieć ją przyjąć bez buntu. 
Mam wewnętrzną zgodę na przyjmowanie śmierci moich zwierząt - z powodu nieuleczalnej choroby, czy też w zębach drapieżnika. Smucę się,  płaczę, ale widzę to jako część istniejącego beze mnie porządku. Natomiast nie odnajduję się kompletnie w wydawaniu wyroków. 
Oj, dosyć już tych wynurzeń. Zapraszamy na scenę kozy.


Troszkę koziołkowego spaceru:

                                                        pod "skrzydłami" mamy




                                               trzecie okrążenie wokół drzewa
                                               Matylda ma już trochę dość...



                                  
                                      jest taki maleńki.... niewiele większy od naszych kur liliputek




błoga przystań i odjazdowe oczy



Rozpuściliśmy nasze kozuchy niemożebnie.....Żyją na całkowicie nieograniczonej wolności i zaczyna nam to już coraz mocniej doskwierać. W tym roku będziemy musieli je jakoś okiełznać za pomocą skutecznych  kozoodpornych (oj to niełatwy temat!) ogrodzeń.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Pierwszy


Przyszedł na świat wczoraj po południu.
 Śliczny łaciatek black & white.  Syn Matyldy i Hermana.
 Nie ma jeszcze imienia.
 W zeszłym roku Matylda urodziła trojaczki, to teraz dla równowagi - laba...
W ubiegłych latach koźlęta rodziły się nam wiosną, czasami na łące, czasami w koziarni i od razu kicały na wolność. Pierwszy raz mamy do czynienia z takim zimowym dzieciakiem. Odwilż całą gębą, ale jednak to luty, więc zastanawiamy się kiedy malucha wypuścić na zewnątrz? Może mama Matylda to wie.
Już się nie zastanawiamy, po prostu wyszedł nie pytając o zgodę. Na chwilkę.
Narodziny koziołka to jednocześnie radość i smutek.
Smutno, coraz smutniej, aż tu nagle post Kozy z Górki, jak promyczek słońca! No więc jednak zdarza się!


Zmęczony zaległ, prezentując półksiężyc na swym koźlim czole.






A tu fajne trzy kropki




Czekamy na dalszy ciąg...

wtorek, 1 lutego 2011

Wyróżniona cieszy się i dziękuje!

Przyszła do mnie taka miła niespodzianka! Mój Eguś natychmiast  radosnego fikołka poczynił, ale szybciutko dostał w łeb na uspokojenie. Siedzi teraz i dyszy z wywieszonym ozorem.
Przede mną najtrudniejsza sprawa. Jak bym nie liczyła, to wychodzi mi ponad 30. A ma być 10.....
Na sam początek ślicznie dziękuję  Anecie  i przekazuję Wam jej osobisty znaczek


i ten pierwotny



Przygotowałam też w prezencie kawałek secesyjnego pieca....
Wiele takich dekoracji wypełniło dziury w tutejszych drogach....
Byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś odkrył, jaka to tajemnicza symboliczna roślina go zdobi.






To ponad moje siły.  Fascynuje mnie tyle miejsc, tylu ludzi....  Podjęłam decyzję, że wybieram wszystkich, których odwiedzam.  Ufff...