poniedziałek, 26 września 2011

na zachodzie bez zmian









Ściana zachodnia bez zmian - czeka na remont.  
A ja mam jakiś dziwny niedobór czerwieni i głupawkę. Na zachodniej stronie najłatwiej ją spotkać, bez szukania.

jeszcze czerwone jabłka i kozie rogi


jeszcze tylko czerwone jabłka i Weronika w czerwonej bluzce


jeszcze tylko trzydzieści sześć zdjęć czerwonych płomieni
..............



już wyciąąągam
                                                     wtyyyyczkę 
                                                                          z kontaktuuuuu


paaaa!!!





poniedziałek, 19 września 2011

Ślady sów na tekturze

Po prostu przeleżały noc w chłodnej sieni i taką zrobiły niespodziankę. Nie potrafię moim aparatem pokazać detalu, ale są to prawdziwe płaskorzeźby. Jak je zobaczyłam, to sobie wyobraziłam cały tekturowy cykl, z dziesiątkami odbitych sowich śladów. I ściany sieni unoszące radośnie ten cykl.
Mam dużo głupich pomysłów, na szczęście ich nie realizuję ...





a na koniec, mi się małopolska krew obudziła - jakie sowy, przecież to kanie!
Obydwa drapieżne ptaszory. 
Dzisiaj udało mi się złowić obiektywem, zrywającą się do lotu, kanię rudą.


Jeżeli ktoś dotrwał do końca, to pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 12 września 2011

Pożegnanie z budyniem



Zwinęliśmy dzisiaj kawałek taśmy budyniowej, którą ogrodzone były przez miesiąc sąsiedzkie konie.
 Sąsiad dzierżawi pastwisko przy naszym domu i taki sobie umyślił sposób na odstraszanie dzikich zwierzów. 





Następny sezon pastwiskowy za rok, a tymczasem nasze oczęta nareszcie odpoczną od tysięcy rozbłysków słonecznych, które cięły dotkliwie jak rozeźlone osy.


Konie nie bolą mnie wcale. Są zwyczajnie dzikie jak góry, spokojne jak wody jezior i tylko czasami coś mówią.



Na początku, przerażał mnie brak rozpaczy. Chłód serca. Paskudne rozczarowanie, że tak łatwo było się pożegnać.
Nie smucę się już, że nie było tak jak w książkach. Gdzieś na dnie, spoczywa pamięć, bezpieczna, trochę piękna i niesfałszowana. Na wierzchu została tylko gładziutka blizna. Pewnie zniknie, jak ten ślad na wodzie ...






p.s. tak mnie naszły wspomnienia z kiedyś tam. Tylko budyń jest aktualny :)
        Historyjka jest, ma się rozumieć, wiejska,  jak muchy na oknie.