środa, 20 kwietnia 2011

Czas Wielkiej Nocy

  


Nie umiem być srebrnym aniołem – 
ni gorejącym krzakiem – 
tyle Zmartwychwstań już przeszło – 
a serce mam byle jakie. 

Tyle procesji z dzwonami – 
tyle już Alleluja – 
a moja świętość dziurawa 
na ćwiartce włoska się buja. 

I wiem, gdy łzę swoją trzymam 
jak złoty kamyk z procy – 
zrozumie mnie mały Baranek 
z najcichszej Wielkiej Nocy. 

Pyszczek położy na ręku 
sumienia wywróci podszewkę – 
serca mojego ocali 
czerwoną chorągiewkę.
 





Podążając za słowami ks. Twardowskiego
życzę Wam nieustannego zmartwychwstawania serca i wszystkich pozornie umarłych nadziei!
Serdecznych spotkań z ludźmi i czerpania z mocy wielkanocnych symboli!
Zdrowia, spokoju i wielu radosnych chwil!


 Zdradzę Wam jeszcze, że w to cudowne święto odnowy i przemiany, dopada mnie półwieczność ...




Twarz, która wraz z wiosną przebudziła się w drzewie - dostrzegł i uwiecznił Paweł








sobota, 16 kwietnia 2011

Jabłkowy dym







Jest staruszką. Dziesiątki lat smagana zachodnimi wichrami, które wypadając z lasu, rozpędzały się na pastwisku i uderzały w nią z wielką siłą. Najpierw, jak to młódka,  bojowo wystawiała gałęzie. Później przyzwyczaiła się, powyginała i przybrała odpowiedni zachodnio-wschodni kształt.  Mądrze uległy. Teraz wiatry krzywdy jej już zrobić nie mogły. Mijały lata. Pasły się jakieś konie, na specjalnej huśtawkowej gałęzi, wreszcie powieszono huśtawkę dla małej dziewczynki. Wiosną jabłoń wciąż radośnie kwitła, ale rodzenie nowych jabłek było już dla niej coraz większym trudem. Starzała się coraz bardziej. Jej pień obumarł od wewnątrz i stał się pusty. Rodzice małej dziewczynki podziwiali jej dojrzałe piękno, często siadali w jej cieniu, prowadząc do niej swoich przyjaciół. Nie wiedzieli, że gruby chropowaty pień kryje w sobie osypujące się próchno. Gdy w dziupli chowali prezenty dla małej dziewczynki, zaglądali ciekawie do środka, w ciemności nic nie było widać, a ręka natrafiała na twarde nierówne ścianki. 







Którejś nocy zerwał się wiatr. Przyleciał z północy, od strony morza i jednym potężnym uderzeniem rozłupał jabłoń na trzy części. Gałąź huśtawkowa z trzaskiem runęła pierwsza. Jabłoń podparła się dwoma ramionami i nie upadła.






Po roku, gdy z martwych gałęzi opadła kora, ukazały się pod nią zagmatwane rysunki i napisy.
 Paweł mówił, że było tam coś o człowieku, który źle zrobił i o głodnych korniczych dzieciach ...








Jest tam też jakaś historia dwóch kobiet, które tego dnia  nagie razem się kąpały, rozbryzgując  radośnie wodę.
Siostry to?    Przyjaciółki? 

Sąsiedzi często nas pytają, kiedy wreszcie uprzątniemy ten bałagan w sadzie. Nie złośliwie pytają. Dziwią się, że nie ścięliśmy takiej paskudnie rozpadniętej. No bo to i opału trochę i na jabłkowym dymie pięknie się wędzi. Pewnie mają rację.