sobota, 16 kwietnia 2011

Jabłkowy dym







Jest staruszką. Dziesiątki lat smagana zachodnimi wichrami, które wypadając z lasu, rozpędzały się na pastwisku i uderzały w nią z wielką siłą. Najpierw, jak to młódka,  bojowo wystawiała gałęzie. Później przyzwyczaiła się, powyginała i przybrała odpowiedni zachodnio-wschodni kształt.  Mądrze uległy. Teraz wiatry krzywdy jej już zrobić nie mogły. Mijały lata. Pasły się jakieś konie, na specjalnej huśtawkowej gałęzi, wreszcie powieszono huśtawkę dla małej dziewczynki. Wiosną jabłoń wciąż radośnie kwitła, ale rodzenie nowych jabłek było już dla niej coraz większym trudem. Starzała się coraz bardziej. Jej pień obumarł od wewnątrz i stał się pusty. Rodzice małej dziewczynki podziwiali jej dojrzałe piękno, często siadali w jej cieniu, prowadząc do niej swoich przyjaciół. Nie wiedzieli, że gruby chropowaty pień kryje w sobie osypujące się próchno. Gdy w dziupli chowali prezenty dla małej dziewczynki, zaglądali ciekawie do środka, w ciemności nic nie było widać, a ręka natrafiała na twarde nierówne ścianki. 







Którejś nocy zerwał się wiatr. Przyleciał z północy, od strony morza i jednym potężnym uderzeniem rozłupał jabłoń na trzy części. Gałąź huśtawkowa z trzaskiem runęła pierwsza. Jabłoń podparła się dwoma ramionami i nie upadła.






Po roku, gdy z martwych gałęzi opadła kora, ukazały się pod nią zagmatwane rysunki i napisy.
 Paweł mówił, że było tam coś o człowieku, który źle zrobił i o głodnych korniczych dzieciach ...








Jest tam też jakaś historia dwóch kobiet, które tego dnia  nagie razem się kąpały, rozbryzgując  radośnie wodę.
Siostry to?    Przyjaciółki? 

Sąsiedzi często nas pytają, kiedy wreszcie uprzątniemy ten bałagan w sadzie. Nie złośliwie pytają. Dziwią się, że nie ścięliśmy takiej paskudnie rozpadniętej. No bo to i opału trochę i na jabłkowym dymie pięknie się wędzi. Pewnie mają rację.

32 komentarze:

Anonimowy pisze...

Uważam, że sąsiedzi wcale nie mają racji! Jabłoń jest piękna, tyle przeżyła, nie poddała się, walczyła i dalej walczy z aurą, chce być to niech zostanie, niech żyje, niech swoim byciem przypomina przeróżne historie...Pięknie napisałaś o jabłonkowym losie!
Pozdrawiam serdecznie :)))

Aleksandra Stolarczyk pisze...

przepiękna historia:)

weszynoska pisze...

A ta wróżka.....marzenie :)

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Nie mają racji! Mam identyczną gruszę, jeszcze Niemca pamięta. Sąsiedzi pytali, kiedy ją zetniemy, bo w połowie spróchniała. Po 10 latach już nikt nie pyta, a grusza dalej stoi i szumi nam o minionych latach i swojej historii :-)

Łucja pisze...

Stół pod jabłonią, pokrytą kwiatami wiosną, malowaną jesienią w ciepłe złoto, w czapce ze śniegu, czekającą na lato. Miejsce zaczarowane, opowiada historię szczęśliwej rodziny. Lubią ludzi, lubią siedzieć z nimi przy stole i czytać im opowieści spisane przez drzewo. Dzięki nim świat jest piękniejszy.

Z Innej Bajki pisze...

piękna jabłonkowa opowieść :-)
też mamy takie starowinki w ogrodzie, bardzo je lubimy i nie słuchamy rad tych co patrzą na nasze drzewka z boku .Od środka inaczej to przecież wygląda....
pozdrawiam Jola

NieTylkoMeble pisze...

to będę pierwsza wredna :) :( też taką jabłoń miałam, starą, łamiącą się, prawie bez owoców. Wycięłam. Pięknie się wędziło i pięknie potem pachniało :)) jabłoń do dobre drzewo, marzyłam o komodzie, ale było takie przejedzone przez robaki, że nie było z czego :(
Kocham drzewa, nie zrozumcie mnie źle. Pozdrawiam Was ciepło!!

Magda Spokostanka pisze...

My się trochę jeszcze szarpiemy pomiędzy tymi dwiema racjami.
Cudownie jest palić aromatycznym drewnem, w starym kaflaku albo piecu kuchennym. Cudownie jest czuć zapach dymu. Jeszcze cudowniej jest oglądać w stodole poukładane sągi drewna. I czuć się bezpiecznie. Strasznie jest przechodzić koło wyrębów. Strasznie jest nie rozpoznawać ogołoconych połaci starego lasu. Strasznie jest o każdej porze roku słyszeć wycie pił "wykonujących plan". Strasznie jest pytać leśniczego ile hektarów jeszcze. Cudownie jest kupować od leśniczego drewno na opał. I tak w kółko racja z racją tańczy ...

gugo, OLQO, węszynosko, Riannon, Z innej Bajki - bardzo się cieszę, że podobała Wam się opowieść o szarej renecie! Takich opowieści jest wokoło dużo, tylko myślenie o nie zapłaconych rachunkach je skutecznie zabija.
Łucjo, zawstydzasz mnie nie wiem czy to jest aż tak ...
Aneto - no co Ty?! Ty przecież w piękny sposób dajesz drzewom drugie życie. Z miłością i szacunkiem.

A wiecie, że jak kozy jedzą jesienią dużo jabłek, to ich mleko jest jabłkowe?
A zauważył ktoś na zdjęciu "pasącego się" w śniegu konia?

Pozdrawiam Was serdecznie!

Łucja pisze...

Zauważyłam konia, ale dla mnie to nic dziwnego. Moje potrafią wygrzebać trawę spod 20 cm. śniegu. Mógł się paść naprawdę lub tylko zażywać ruchu na świeżym powietrzu.

HANNA pisze...

Cudwonie jest miec taka jabłoń, która potrafi wyszumieć tyle historii.
Buziole i dziekuje za opowieść.

joanna1966 pisze...

nie miałam pojęcia, że ono tak pachnie - jabłkowe drzewo...kiedy nasza reneta straciła w czasie wichury ciężkie ramiona obejrzałam ten ciemnopomarańczowy środek , a potem wąchałam i wąchałam ze zdziwieniem...Sąsiad przyszedł i pyta: ciągniemy??? Pień znaczy. Podetknęłam mu pod nos jabłkowy patyk. Powąchał i jakoś tego wyrywania mu się odechciało. Moje szczęście przytargało drabinę, a potem najlepiej jak umie, przystrzygło stareńki pień. I dziś, jabłonka przed domem ma nową, młodzieżową czuprynę;))) Bardzo lubię tu do Ciebie wpadać. Mam wrażenie, że rozumiesz i dotykasz rzeczy takimi jakimi są. Mam wrażenie, że umiesz się nimi cieszyć i dzielić. Bardzo lubię:)

Go i Rado Barłowscy pisze...

Właśnie w ogniu drzewo opowiada swoje historie najgłośniej.
Cium i dzięki za śliczną bajkę. :D

Magda Spokostanka pisze...

Łucjo - nie wszystkie konie, które znałam tak lubiły. Ten kuc hucułopodobny "reniferował" tak całymi dniami, aż się bałam, że sobie pysk odmrozi. Twoje konie na pewno by się z nim dogadały!

HANNAH - nie wiem ile jeszcze, ale może troszkę się nacieszymy. Drzewa owocowe nie należą niestety do długowiecznych. Uściski delikatne!

joanno - bo pewnie ta sama bajka nas otacza :)

Go i Rado - no naprawdę! Niektóre nawet niesamowicie śpiewają. Tylko osika jest nie do wytrzymania - jak by ktoś petardy wrzucał do ogniska.
Ale takie krótkie te opowieści z ognia ...
Dłuuugaśne na szczęście są w tym, co człowiek umie z drewna zrobić.
O tworzywie i twórcy.

Ściskam!

doro pisze...

Piękny wpis i niesamowite ścieżki kornicze! Lubię je do tego stopnia, że wyzłociłam jedno polano. Dróżka została nietknięta, ciemna. To opowieść całych rodzin owadzich, księga historii.

Bozena Wojtaszek pisze...

No to teraz ja będę miała zaległości w szyciu, bo po prostu wciągnęła mnie i jabłoń i sztuka i wszystko. Przepięknie tu!

jola pisze...

Ja myślę, że ta jabłoń kryje jeszcze wiele tajemnic i niejedną historię nam opowie. Dlatego niech stoi sobie staruszeczka w sadzie i szepce opowieści. Ja bym jej nie tykała :) Też mam stara jabłonkę, opowiada mi czasami o Anielce i jej życiu, o ludziach z minionych czasów, dużo widziała, wiele jabłek urodziła. Teraz rodzi już rzadko, ale nadal stoi i obserwuje, przegląda się w słonku...

jola pisze...

Magdo, twoja bajka jest pełna dziecięcej wrażliwości, wrażliwości małej dziewczynki...

Inkwizycja pisze...

Piękna i mądra historia, jak stara baśń...
I u mnie stoi taka jabłoń, tuż za płotem, rosochata i powykręcana, jest starsza od mojej sąsiadki, która ma 80 lat. Wiosną nieśmiało ucinam gałązkę z pąkami i wstawiam do wazonu. Jesienią pokornie grabię małe cierpkie jabłuszka, które spadają na moją stronę... Starowinka rodzi co roku, choć owoce drobne są i niejadalne ;-)
Ściskam czule!

Grey Wolf pisze...

poetycka opowieść i piękne zdjęcia :)..u mnie też taka jabłonka, jeszcze rodzi papierówki..dwie podobne nie miały w ogóle owoców, to przyciąłem ala bonzai :)..a grusze też takie 100 letnie są, ulęgałki..

kyja pisze...

piękna historia!!
a jaki to gatunek?

Magda Spokostanka pisze...

doro - bardzo chciałam je zobaczyć, ale chyba nie ma go w Twoich (pokazanych) zdjęciach. Wyobrażam sobie, że wyszło przepięknie!
Nie wiem czemu, zjada mi komentarze u Ciebie.

Bożeno - zaszyłam się w Twoich światach i nie chcę wychodzić! Muszę uważać na Twoją czarodziejską igiełkę :)

jolu - taka mała dziewczynka czasami bardzo przeszkadza i złości. Ale ciężko by było bez niej ...

Inkwizycjo - jak będziesz miała kozę, to okaże się, że niejadalne jabłuszka są pyszne!

Grey Wolf - masz jakieś zdjęcia tych bonzajek? Ciekawa jestem jak to wyszło. U nas chyba też trzeba będzie trochę poprzycinać.

kyjo - szara reneta. Jak dla mnie strasznie niesmaczna, ale pieczeń w jabłkach z curry wychodzi nieźle..

Wygląda na to, że wszystkim nam towarzyszą stare drzewa i ich historie.
W krainie, w której mieszkam, był piękny zwyczaj obsadzania poboczy dróg, pól i pastwisk, przeróżnymi drzewami owocowymi. Owocowały one w różnych terminach i w czasie podróży, sianokosów czy żniw, można było się opijać do woli ich sokami. Były wspólne i dla wszystkich.
Część z nich dożyła dzisiejszych czasów, śliwki nadal są pyszne,ale prawa własności już inne.

Pozdrawiam wszystkich!

Owca Rogata pisze...

Piękna ta reneta i piękna historia. My niestety żadnych jabłoni wiekowych już na naszej ziemi nie zastaliśmy, ostała się za to jedna wiekowa grusza i poraniona piorunami,pusta w środku lipa, a właściwie dwie lipki skręcone ze sobą przed wieloma laty. Grusza trzyma się dzielnie i co roku przepięknie kwitnie. Rodzi maleńki gruszeczki zwane ulęgałkami. Lipa co roku słabsza i coraz bardziej połamana, ale żyje i pachnie obłędnie w lipcu. Sąsiad z naprzeciwka, za łąką, ma taką starą jabłoń, "pamiętającą jeszcze Niemca", która rodzi co roku niezliczoną ilość małych jabłuszek "niejadalnych", które zbieramy my i zjadamy ze smakiem. Moje psy też je lubią i owce oczywiście także, ale muszę im jabłka wydzielać, bo jadłyby i jadły bez opamiętania. Pozdrawiam spod gruszy

Magda Spokostanka pisze...

Żeby nie było, że wariaci kompletni i wszędzie leżą stosy połamanych gałęzi, a do wędzenia używają sosny. No aż tak nie:) Pomniejsze odłamane gałęzie użytkujemy "ze smakiem".
Ta jabłoń jest dla nas szczególna i jest szczególnie traktowana. Teraz jest pomocą naukową - ćwiczy na niej salta kolejne pokolenie koźlątek.
Muszę się przy okazji pochwalić SPRZEDAŁAM DWA KOZIOŁKI wczoraj :):):) Przez allegro.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, jaką Ty masz duszę! Piękna historia, elfik śliczny siedzi na jabłoni, i widzę te kąpiące się, nagie kobiety, których historię napisały korniki. A zły człowiek wbił gwóźdź? Młode drzewka mają się nijak do urody tych starych, pokręconych, nie ścinaj jeszcze, zawsze zdążysz, pozdrawiam serdecznie.

amelia10 pisze...

Stare drzewa sa madre... tyle widzialy i tyle slyszaly... i tyle maja jezcze do wyszemrania i do opowiedzenia.
Moje starowinki trzymaja sie tez dzielnie, takie powyginane i rozczulajace, rodza jabluszka o dziwo jeszcze bardzo smaczne!
Maluje je juz drugi rok i przytulam sie do ich pomarszczonego pnia... jak do czlowieka, smiejac sie, ze to moje przytulanki... i wyszeptujac w pomarszczony pien najskrytsze zyczenia.
Piekna opowiesc Magdo o Twojej jablonce.
Pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

tu np. trochę widać http://henrygreywolf.blogspot.com/2010/11/wiosenna-jesien.html ..4 fotka od góry, gruby pień, i na wysokości 5m, obcięte wszystkie grube konary, obniżona o 2 metry (zasłaniała widok z okna), no i na szerokości jednocześnie też. A zostawione młode gałązki..

Magda Spokostanka pisze...

Owco Rogata - ja dawno straciłam kontrolę nad ilością jabłek zjadanych przez kozuchy. Na szczęście nie chorują od nadmiaru.
Bardzo mi się podoba przemiana sąsiedzkich niejadalnych jabłuszek w jadalne :)
Niedaleko nas rosła bardzo stareńka ogromna lipa, która pełniła szczególną rolę w życiu wsi. W niedzielę, wszyscy wędrujący z odległych "wygnajew" do wiejskiego kościoła, spotykali się pod nią. Tam witali się, rozmawiali, a gdy robiło się już późno rozdzielali się na dwie grupy. Mężczyźni szli do kościoła inną drogą, kobiety inną. Z tego miejsca mieli jeszcze ponad 3 km. A lipa kilka lat temu rozpadła się ze starości.

Mario - a te kobiety pulchne bardzo! Ten człowiek nie był zły, on tylko zaniedbał chorujące miejsce po obciętej gałęzi i to zapoczątkowało obumarcie całego pnia.

amelio - żeby tak umieć zrozumieć te szepty ... A w ogóle niesamowita atmosfera jest pod różnymi drzewami. Bardzo lubię drzewa owocowe, lipy, brzozy, ale już np. pod starym dębem czuję się dziwnie.

Grey Wolf - fajnie to wyszło, w ogóle nie odebrało jej uroku.
Masz piękny dom!

Pozdrowienia bardzo piejące kogutami!

kariatyda_kasia pisze...

bo jeden widzi opał a drugi " rozdarte drzewo " pozdrawiam . kasia

Grey Wolf pisze...

Kasia to dobrze ujęła :)..na wsi mało się przejmują drzewami, zwłaszcza nieowocowymi..albo opał, albo na deski..mówią, że las rośnie po to żeby go ścinać..

Anula pisze...

Wzruszająca opowieść :) a ta odłamana część drzewa to wygląda jak zwierz jakiś :) jak się wpatrzeć :). Jak napisałaś o koniu to pierwsze myślałam właśnie o tym pniu, a potem dopiero zauważyłam w oddali konia :) Wyobraźnię mam dobrą, a okulary trzeba nosić :)
Pozsdrawiam serdecznie i świątecznie
Anula z Chaty
PS A renety bardzo dobre na szarlotkę, tylko nie wiem czy szare też, czy tylko złote :)

Magda Spokostanka pisze...

Jest tyle lasów tzw. gospodarczych, a w nich tysiące hektarów drzew specjalnie hodowanych w celach użytkowych. Równiutkie rzędy równiutkich pni, na równym, łatwo dostępnym dla maszyn terenie. Produkcja drewna. Ten las rzeczywiście po to rośnie, żeby go ściąć.
Natomiast baśniowe starodrzewia 100, 200, 300 letnie, moim zdaniem powinny być nietykalne.

Anulu - z tych szarych też niezła szarlotka. Jeżeli mówisz, że ta gałąź jest podobna do konia, to uznajmy, że na zdjęciu są dwa konie :)

kariatydo_kasiu, Grey Wolfie, Anulu - pozdrawiam cieplutko!

megimoher pisze...

łaaadne... nie wycinaj. Nawet taka przełamana jabłoń może żyć 250 lat, jak na drzewo owocowe jest długowieczna (wiśnia np. 50, czereśnia 80). Nie sprzątaj powalonej gałęzi, zakwitnie w niej inne życie. Żeby ci porządni rolnicy tak sprzątali swoje obejścia!