piątek, 30 marca 2012

Zbyt krótka historia Pasata przez jedno s




Miało go w ogóle nie być.
 Bo ja się zacięłam. Zamknęłam w opłakiwaniu i poczuciu winy.
Nie nie, już nigdy więcej.   Ja się nie na-da-ję!
Bardzo się wtedy wkurzył na mnie weterynarz M.T.!  Ochrzanił ostro, po przyjacielsku.
            Przestań się rozczulać nad sobą.! Pospiesz się - masz tylko trzy dni!
To było dobre. Trzeba było wziąć się w garść. Pavana nie przeżyła swoich narodzin i nie można było cofnąć czasu.
 Na wschód od tego wydarzenia, zaczęła się nieśmiało otwierać nowa przestrzeń.

W kwietniu 1994 roku urodził się brat Pavany,  Pasat.   Miał mieć na imię Piołun, ale tak długo zamęczano mnie dowcipem o panu, który zasłał łóżko, aż po piołunie pozostał jedynie, wysepleniony piorun ...
Marzyłam  żeby był pasatem, ciepłym, nie gorącym, o umiarkowanej sile, ale z mocą poruszania oceanów, stałym i zrównoważonym.





Matka -  Ilona. "Chłopka" spod Warszawy. Mieszanka rasowa przyprawiająca o zawrót głowy. Coś walewickiego, ze sporym dolewem araba, na masywnej podstawie z koni pogrubionych i zimnokrwistych.
Przeznaczenie - koń zaprzęgowy do bryczki i lekkich prac gospodarczych.
Ojciec -  Pawiment. Arystokracja z wysokiej półki. Najsławniejszy polski koń wyścigowy, końcówki lat 70-tych. Nie mam zdjęcia.

A oto owoc, owocek raczej, powyższego mezaliansu.
Drobny, chudziutki i dlaczego taki rudy?!
tutaj kilkudniowy



czteromiesięczny




roczny. Z braku rówieśników, wciąż prowokujący starszych kolegów, do ostrych bójek.  Wiecznie poobijany i pokaleczony.


dorosły. Nie poraża urodą, ale ...


jest wyjątkowym towarzyszem. Szczerym, czytelnym, pozbawionym maminych humorów


fantastycznym współwędrowcem rajdowym.  Nieprzeciętnie inteligentny.  O stalowej kondycji, wybitnej odwadze i równowadze psychicznej.


Marta odkrywa, że 

mała Marta

  nie stara mama Marty :)

Straszebny chuligan, rozrabiaka nie do wytrzymania!  Uciekinier, specjalista wysokiej klasy.  Zasuwki od boksów, rozpinane kantary, przeczołgiwanie się dołem pod siatką, to tylko niektóre sposoby.  W razie niemożności zastosowania bardziej kulturalnych rozwiązań - mistrz rozwałki totalnej ( tu pokaz wyjścia przez okienko)




Nikt nie wierzył, że to jest możliwe. Koń z takim temperamentem?
Miesiące spokojnej nauki. Dziesiątki kilometrów przedreptanych wspólnie, można rzec ramię w ramię. Setki spotkanych po drodze strachów, które okazały się być zupełnie nieszkodliwe. Tony mojej cierpliwości i hektolitry jego niezwykłego wprost zaufania.
Okazał się być naprawdę dobrym koniem do hipoterapii.  Ale miał wymagania. Trzeba go było prowadzić leciutko, ot tak sobie, jakby szedł obok dla towarzystwa, a nie z przymusu. Wtedy był ideałem
Nie miał żadnego kłopotu z podziałem swoich obowiązków. Wiedział kiedy ma być spokojny i powolny, kiedy szybki i dynamiczny.  Niestety wiedział też, kiedy musi niewiele ..., a może prawie wszystko.
W czasie wyjazdów w plener budził się w nim potwór i cham. Ponosił i brykał bez litości. Nie czekał na spadających.

Ukochany całym sercem przez moją córkę Martę.
Któregoś dnia Marta powiedziała mi: nooo, jak już musisz, to możesz na nim jeździć ... Ale GO NIE DOTYKAJ!   Zrozumiałam.
 On był zbyt młody dla niej, a ona dla niego, ale wszystko dobrze się skończyło. Razem zdobywali doświadczenie, razem okrzepli. Razem wygrali wiele skokowych zawodów. On wybaczał jej wszystkie błędy, a ona chciała się uczyć z myślą o nim.




Sam niewielki, śmigał z Martą przez przeszkody prawie swojej wysokości.
tu będzie skan przysłany przez Martę :









Minęło 11 wspólnych, niezwykłych lat.  Przygód na dwie książki.
W czasie, gdy Martę pochłonęło jej nowe życie, a ja byłam w ciąży, Pasat został wydzierżawiony.
Nowa "pani" została dosyć szybko zaakceptowana. Kwaśna zazdrość podchodziła mi do gardła, ale rozsądek mówił - niech im będzie dobrze razem, ani ty ani Marta, nie jesteście dla niego jedyne.
Kasia, młode,  szalone dziewczę, mogła mu dać, to,  czego ja już nie. A Pasat wciąż się domagał - no, róbmy coś, róbmy coś ciekawego!  Znowu to?  Nuuuuudzę się....   Wymyśl wreszcie coś nowego!
Oni się powoli dogadywali, a mnie szlag trafiał. Ona na treningu, a ja schowana w krzakach ... Miała nie skakać, czemu skacze!   Żenada ...  Minęło i już nie wróciło.
Gdy opuszczaliśmy Kraków, Kasia w Irlandii zarabiała pieniądze, myśląc o Pasacie.



Bystry, wiatronogi Pasat był dla Kasi idealnym wierzchowcem. Obydwoje uwielbiali dziki pęd, świst w uszach i umykający, rozmazany krajobraz.  Obydwoje lubili gonić hubertusowego lisa lub dla odmiany, być lisem.






no i rajdy, rajdy, rajdy ... codzienna spokojna praca.  Kilka lat przemierzania dróg Jury.


A kiedy Kasia wymyśliła coś takiego, wiedział, że ma być bardzo grzeczny.








Zakończył życie zimą, tego roku. Zwalił go z nóg nagły atak serca. Odszedł z klasą,   nie pozwalając się uratować.  Nie skazując na kosztowne leczenie.


 i tyle ...




i jeszcze pamięć trzech kobiet.

sobota, 17 marca 2012

dryfowanie






1.
Bez mapy, steru i znaków na niebie.
Widoczność na pół kroku.  Znaki na ziemi zapewne są.  Potykam się o nie, rozbijam kolano, zajmuję się      kolanem i tyle z tego.
Niewielki kawałek terenu, obwąchany i obłaskawiony.
Wiadomo, co trzeba na nim robić i robi się to.
Może Ktoś woła z brzegu, ale lornetka się utopiła, a w uszach świszczy wiatr.
Krótkowzroczność  i  małosłyszność.

2.
.... ech .... M. .... ty głupia babo ....

3. ?

4.
 kochanie, ty nie dryfujesz, tylko stoisz po kostki w kałuży! Możesz już wyjść!

5
 idę nakarmić kozy

wszystkie punkty są równocześnie prawdziwe.


piątek, 2 marca 2012

IRSISO WINDAN czyli przywoływanie żurawi

Nie ma przebiśniegów, ale z nieba nareszcie słychać zardzewiałe trąby.   Znaczy wróciły!
Zaklęcie przywołujące żurawie, zostało zaczerpnięte ze skarbnicy zaklęć, zwanej dla zmyłki, weryfikacją obrazkową
Sprawdzone - działa!


Józef  Chełmoński