sobota, 17 marca 2012
dryfowanie
1.
Bez mapy, steru i znaków na niebie.
Widoczność na pół kroku. Znaki na ziemi zapewne są. Potykam się o nie, rozbijam kolano, zajmuję się kolanem i tyle z tego.
Niewielki kawałek terenu, obwąchany i obłaskawiony.
Wiadomo, co trzeba na nim robić i robi się to.
Może Ktoś woła z brzegu, ale lornetka się utopiła, a w uszach świszczy wiatr.
Krótkowzroczność i małosłyszność.
2.
.... ech .... M. .... ty głupia babo ....
3. ?
4.
kochanie, ty nie dryfujesz, tylko stoisz po kostki w kałuży! Możesz już wyjść!
5
idę nakarmić kozy
wszystkie punkty są równocześnie prawdziwe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
23 komentarze:
wspaniałe zdjęcia. POzdrawiam
Zgadzam się! Cudnie mieni się ta woda :)
Też pozdrawiam :)
Bardzo mi sie spodobaly Twoje zdjecia i impresje...pozdrawiam serdecznie
a miałaś przynajmniej kaloszki???
Przepiękne zdjęcia:)
Pozdrawiam serdecznie
... i podryfowałaś do koziarni... a jak kolano, zagoiło się?
Ściskam
Zazdroszę jeziora, choć do dryfowania najlepsza jest rzeka lub morze.
Monochromatyczność uwypukla walor światła :)
Natomiast zaciekawiło mnie, że wiadomo co trzeba robić na terenie i robi się to... Ja bym nie wiedziała?
Melancholia wiosenna?
to tak, jak z moim śniegiem :))) tylko łapanie refleksów mi się nie udało :))) Na szczęście Twoje są, i są piękne :)))
Nie daj się zawołać z brzegu, o nie!!!!!!
Niech Ci małosłyszność służy.
Pzdr.
Nie wolno się tak zagapiać :D
Czasem dobrze jest, kiedy docierają do nas tylko echa z realnego świata, a my mamy swój świat, gdzie jest wieś, zwierzęta i kochani ludzie...
Och Ty duszo poetycka jedna! Tak człowieka potrafisz natchnąć od samego poniedziałku :)
Nad taką wodę to i ja też bym chciała :)
Madziu ja miałam wcześniej wrażenie że dryfowałam całe życie, teraz chyba powoli przybijam do brzegu ... przynajmniej tak mi się wydaje ;)
Wracając do tematu kóz. Poważnie pisałam. Sąsiadka dwa domy dalej buduje okazałą oborę dla kóz. Praktycznie odkąd zrobiło się cieplej ciągle ktoś na górkę zachodzi w temacie kóz lub mleka. Sama jestem w szoku. Nawet już się dzielę moją niewielką ilością mleczka.
Jeżeli chodzi o ogrodzenie to o dziwo nasza łąka nie jest zamarznięta. Być może dlatego że do zeszłego tygodnia przykryta była grubą warstwą śniegu.
Kołki świety w zasadzie wbija w zimię. Robi dziurę takim ciężkim metalowym drągiem. Potem struga bala opalając go wcześniej w ognisku. W koło okładamy potłuczonymi dachówkami. Kołki grabowe, powinny być trwałe i wytrzymać kilka sezonów, średnicy ok 10 - 15 cm. Jak kozuchy poobgryzają korę może zabezpieczę je jakim impregnatem.
Oczywiście w tym roku to będzie eksperyment. Obawiam się że temperamentu naszych kochanych milusińskich nie powstrzyma siatka leśna. Jeżeli okaże się że będą próbowały ją staranować i robić dziury podłączymy pastucha. W planach jest też jakaś wiatka, być może na letnie noclegi i oczywiście podeściki i zabaweczki żeby się nie nudziły. Będę pisała na bieżąco jak się sprawy mają.
Szczerze to ogrodzenie powstaje dla mojej wygody żebym mogła się ruszyć z domu. W tamtym roku pasły się najczęściej luzem a wiadomo że wtedy z oka spuścić za bardzo nie można. W ostateczności łańcuchy ale jestem stanowczym przeciwnikiem.
Pozdrawiam serdecznie
Nie znam takich przestrzeni wodnych, stworzenie ze mnie na wskroś lądowe; to jak to jest z tym dryfowaniem? jak w pociągu, kiedy jeden stoi, a drugi właśnie odjeżdża? a wydaje się, że to właśnie ten stojący jedzie i potem zdziwienie: stoimy! i drzewa nieruchome, i słupy, a głowę by się dało, że jedziemy!
to jak to? odwracasz głowę w stronę brzegu, a on dalej na swoim miejscu?
Nie łaź po wodzie, zimna jeszcze, nie słuchaj głosów z drugiego brzegu, to mamidła, wciągną na głęboką wodę i zostawią, bądż na swoim, obłaskawionym i obwąchanym, tak lepiej; serdeczności nad Drawę ślę, pozdrawiam Cię serdecznie, Magdo, pa.
KASIU - dziękuję!
IWKO - pierwszy raz mi tak wyszło
GRAŻYNO - cieszę się!
MEGI - no nie. Na bezmiarach niewiedzy były nieprzydatne :)
JUTO - dziękuję!
INKWIZYCJO - tak, codzienność działa leczniczo
PIOTRZE - to malutkie jezioro, ale ja dryfowałam po oceanie ... :)
ANETO - robisz to codziennie, na własnym terenie. Codzienność, zwyczajność.
MARGARITHES - coś w tym rodzaju. I nawet łiiii nie pomaga ...
ANETO - po prostu pozwoliły się brać bez ograniczeń
GO i RADO - toście mi zabili ćwieka! A ja wierzyłam, że ktoś z brzegu mi powie, gdzie ja właściwie płynę ...
SĄSIEDZIE - kobietom wolno :)
WONNE WZGÓRZE - na pewno tak, tylko poza obrębem własnego podwórka, człowiek zaczyna się gubić ...
ARADHEL - dobrze, mimo wszystko?
GHIA - zatem w drogę!
KOZO - marzę o takim poczuciu! Dzięki za opis ogrodzeń!
MARIO - cudne porównanie! Na obwąchanym jest dobrze, ale trzeba coś zmienić?, zacząć?, żeby pociąg ruszył. Czekam na wiadomość, jak uruchomić pociąg ...
BARDZO SERDECZNIE WAS POZDRAWIAM!
Niekiedy dryfuje się przez całe życie... a i do brzegu daleko...!?
Ale to podobno mija, więc spokoloko :*
My tam nie wierzymy tym dwunożnym mocno na brzegu stojącym.
Skoro dryfujesz, to na pewno ku swoim dobrym przystaniom.
Ciiiiicho, niech nikt nie zakłóca Ci nurtu przeznaczenia :DDDD
Pzdr.
Piękny post... foty i tekst...
Pozdrawiam słonecznie
Halina
Lubię takie kontrastowe ujęcia. Ta srebrna woda dodaje im ducha tajemniczości.
Nawet niewielki kawałek terenu dobrze obwąchany i obłaskawiony, to sukces:-) Kolana w końcu się goją.
Prześlij komentarz