sobota, 25 grudnia 2010

Mroźne kwiaty, czyli testowanie mieszczuchów


Nie pamiętam już skąd zaczerpnęliśmy te mądrości klimatyczno-meteorologiczne, ale wyjeżdżaliśmy z Krakowa z przekonaniem, że zamieszkamy w krainie zimowej łagodności,  gdzie -5 jest katastrofalnym mrozem. Myślałam o tym nawet z pewnym niesmakiem, no bo jak w takich warunkach przetestować własne, długo hodowane twardzielstwo?
Pierwsza wiejska zima nadszarpnęła nieco nasze dobre mniemanie o sobie. Ostre, iście „suwalskie” mrozy, na jeziorach gruby, 70 centymetrowy lód. W stareńkich, rozpadających się oknach trzęsące się na wietrze, zamrożone szybki. W domu trzęsący się my –  twardziele. Okazało się bowiem , że piec kuchenny rozgrzany do czerwoności, jest w stanie ogrzać kuchnię jedynie do +8, a w porywach +10 stopni, no ale jak wiadomo taki piec służy przede wszystkim do gotowania, a nie grzania. Kaflowy w sypialni miał osiągnięcia o kilka stopni wyższe i przy nim koncentrowało się całe domowe życie, łącznie z ablucjami w misce.
Nie był to łatwy czas, ale właśnie taki rzut na głęboką wodę przyspieszył nasze zakorzenianie się w nowe życie. Przetrwaliśmy tę zimę w ogóle nie chorując. Cieszyło nas niepomiernie każde rozpalanie ognia w piecach, nawet zmagania z bardzo kapryśnym kuchennym.
Z tamtej zimy pozostało też wspomnienie pięknego i trudnego do opisania zjawiska, białej, lekko zamglonej poświaty, wypełniającej dom. Tak wyglądało światło dzienne przepuszczone przez  zakryte mroźnymi kwiatami szyby.








8 komentarzy:

Aleksandra Stolarczyk pisze...

znam to znam-też mamy na wsi okna jednoszybowe.na parapecie mamy lodówkę:)

Riannon z Dworu Feillów pisze...

I ja znam to zjawisko :-) U mnie w domu cieplutko (relatywnie, bo mi jest zawsze zimno, 20 st można obiektywnie uznać za ciepło), ale przy kilkunastostopniowych mrozach pojedyncze szybki zawsze skuwają takie piękne lodowe kwiaty :-)

Go i Rado Barłowscy pisze...

Cudne zdjęcia! Łatwo się zachwycać, trudniej marznąć...
Go

Sarenzir pisze...

Malownicze, nawet bardzo.. ale ja do twardzieli nie należę i wolę oglądać takie widoki na zdjęciach :) Mam nadzieje że u Was w tym roku, nawet jeśli artystycznie podobnie to już z większą różnicą temperatur miedzy wnętrzem a zewnętrzem :)

Unknown pisze...

I naszej pierwszej zimy było ciężko - rekordem było + 5 st. o poranku, a średnia osiągalna temperatura w pomieszczeniach to 15... ( ale w łazience było zimniej...) Następna zima to już częściowo ocieplone ściany i "odpalone" kaflowe piece oprócz starego co. A w tym roku mamy już nowa instalacje i nowy piec co - pławimy się w 23 st. Bosko! A zimowe malunki na szybach pamiętam z dzieciństwa. Coś pięknego! Ciepełka w domu życzymy!

Anula pisze...

Dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie całego bloga. Dom piekny, ale i wyzwanie ogromne! Życzę Wam aby przyszły rok spełnił marzenia, a o trudnosciach i kłopotach mozna było mówić tylko w czasie przeszłym.
Serdecznie pozdrawiam
Anula z Chaty pod Wiatrakami

Grey Wolf pisze...

ach piękne szyby..natura najładniejsze dzieła sztuki tworzy..tylko w nosek zimno :)

Szczypta Kasi pisze...

U mnie już w tym roku były pierwsze kwiaty, i to w nowych oknach dachowych.