czwartek, 12 kwietnia 2012

Na bagnisku


Ruszyliśmy wreszcie swe leniwe kończyny dolne wraz z przydatkami i poszliśmy. Weronika koniecznie chciała pojechać na rowerze i pojechała. My poszliśmy skrótem przez młodniki. Ona drogą wzdłuż młodników. Tłumaczenia, gdzie i kiedy ma skręcić w prawo, a  NIE W LEWO, na niewiele się zdały. Nie spotkaliśmy się w miejscu spotkania. Po półgodzinnym wołaniu i poszukiwaniu zaginionej po śladach bieżnika (bez nerwów, no bo w końcu to tylko kilka tysięcy hektarów lasu), zobaczyliśmy ją pedałującą ostro po umówionej drodze. Okazało się, że skręciła w dobrym kierunku, ale zbyt wcześnie, w jakąś ledwie zarysowaną przesiekę po starym wyrębie. Jechać się tam za bardzo nie dało, więc na szczęście zorientowała się, że to nie może być droga, o którą chodziło. Siadła zatem obok roweru, rozpłakała się i posłała w niebiosa taką oto modlitwę: maaamooo wróóóć, nawet ze wszystkimi swoimi wadami! Tatooo wróóóć z całym swoim marudzeniem! Modlitwa była szczera i wiarygodna. Spodobała się i została natychmiast wysłuchana. Weronika nie ocierając łez, wsiadła zatem na rower, skręciła tam gdzie trza i natychmiast się odnaleźliśmy! Co to była za radość! 
Z tej historii płyną różne nauki.

A bagnisko było jak zwykle, niezawodnie przepiękne.





najbardziej nam się podobał świat odbity na odwyrtkę




zdjęcia są Pawłowe, komórkowe

Na największej kępie zmieniło się.
Dziki wybuchtowały zakopany  przed laty rysunkowy list Weroniki. Prowadziła do niego droga oznaczona malutkimi wstążeczkami, poukrywanymi wśród zarośli. Wstążeczek też już nie ma. Pozostało tylko wspomnienie przygody.




28 komentarzy:

NieTylkoMeble pisze...

Uwielbiam bagniska :DDDDDDDDD

Inkwizycja pisze...

Dobrze, ze modlitwa została wysłuchana. Trochę strach, gdyby Weronika zagubiła się blisko bagniska, mimo że tak piękne... oj, piękne ;-))
Ściskam czule ;-)

Magda Spokostanka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Też się kiedyś tak zgubiłam, ale troszkę dłużej mnie nie było. Byłam z rodzicami w górach i chciałam zjechać z górki torem saneczkowym. Rodzice się zgodzili i umówiliśmy się na dole przy znanym mi dobrze miejscu. Nie wiedzieć czemu w trakcie zjazdu znalazłam się na trasie narciarskiej, gdzie co chwilę śmigali narciarze. Bałam się, więc wstałam i zaczęłam iść i wyszłam w zupełnie innym miejscu. Nie mogłam się z nikim po słowacku dogadać, ale w końcu ktoś ogłosił przez megafon, że dziewczynka w różowym kombinezonie szuka rodziców. Już się ściemniało, a rodzice lecieli po mnie jak na skrzydłach.
Bagnisko piękne, u nas też pełno bagien i rozlewisk. Te odbicia pokazane do góry nogami wyglądają jak jakiś magiczny, wyjątkowy świat. Może jak jakieś surrealistyczne obrazy? na początku patrząc na nie nie wiedziałam co jest w nich dziwnego, chociaż coś mnie dziwiło. Dopiero po chwili zorientowałam się o co chodzi. Pozdrawiam cieplutko ;-)

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Chciałam jeszcze dodać, że opis Zgubionej Weroniki, wygłaszającej swoją modlitwę w środku lasu bardzo mnie rozczulił.

Aleksandra Stolarczyk pisze...

piękna opowieść-Weronika wzruszająca:)zdjęcia-cudne!

Koza pisze...

Zagubiona dziewczynka na leśnej drodze, romantycznie ale i trochę straszno, dobrze że się szybko dziewuszka znalazła :)
Bagnisko wygląda tajemniczo i fajnie że się wybraliście na spacer.
Wstyd się przyznać ale i my mieliśmy w święta wielkie plany na wycieczki, nic z tego nie wyszło. Pogoda pokrzyżowała plany, było prawie zimowo i na żadne spacery nie miałach ochoty.
Mam nadzieję że wkrótce i my rozpoczniemy sezon wędrówek. Tym bardziej że bardzo długi majowy weekend się zbliża.
Pozdrawiam serdecznie

Tupaja pisze...

Kiedy jeszcze nieobciążona dziecięciem hasałam po lasach i łąkach, uwielbiałam przeprawy przez olsy. Na bagienka też mnie ciągnęło...Do utopców może? ;)

doro pisze...

Cudowna modlitwa! Bóg chyba się wzruszył, prawda?
Niezwykłe zdjęcia, jak niby zwykła materia robi sobie kalejdoskop. Mieszkacie magicznie ale najważniejsze, że macie oczy szeroko otwarte.

Wielkie uściski!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tam w bagnisku na pewno żyją utopce, albo z-wodnice, bałabym się; a wiesz, Magdo, jaki paraliżujący strach ogarnia człowieka, jak zgubi się w lesie? miałam kilka razy tę "przyjemność", jeszcze męża powlokłam za sobą w przekonaniu, że idziemy dobrze, jakieś dzwony słyszałam w środku lasu, pewnie te zakopane; dobrze, że prosta, dziecięca modlitwa przebiła się przez te różne, sprzeczne i dotarła, gdzie trzeba; serdeczne pozdrowienia nad Drawę ślę, pa.

,,Kozi las'' pisze...

Takie bagniska maja w sobie coś niesamowitego .My mamy rezerwat torfowiskowy ,,Świńskie Bagno" ,gdy tam się wchodzi nagle jesteś w jakimś zupełnie innym zaczarowanym świecie ,no i na wiosnę klangor gniazdujących tam żurawi.
Wasze bagnisko też jest super :)

Sydonia pisze...

Oj i mi się zdarzyło zgubić dziecięciem będąc, na poligonie Drawskim, do dziś pamiętam rozległe, wypalone wrzosowiska, wraki samochodów i to, jak bardzo się bałam... ale trzymałam się drogi i wsio się dobrze skończyło:)))

Wspomnienia przygody snute przy ciepłym piecu, gdy trzyma się w dłoniach olbrzymi kubek herbaty z malinami :) BEZCENNE :D

Zdjęcia zachwycają, zwłaszcza te wodne światy... powzdychałam do nich i zatęskniło mi się do "moich" chaszczorków niezbadanych i bezludnych :D

MAMURDA pisze...

Cudowna modlitwa dziecka!!!!
Zdjęcia jak zaczarowane, bajkowe...
Przyznam szczerze, że jeszcze nie widziałam bagien, jestem zachwycona:DDDDDD

Izydor z Sewilli pisze...

Modlitwa cudowna, taka prawdziwa, z serca. Dlatego wysłuchana. A zdjęcia czarowne, bajka i tajemnica, sny. Bagna mnie zachwycają, ale trochę strachu też budzą. Pozdrawiam

Go i Rado Barłowscy pisze...

Brrr. Podobnie jak i Marii kilka razy zdarzało nam się gubić w lesie. Makabra! Ba, są takie miejsca gdzie wodzi za każdym razem kiedy tam jesteśmy. Dlatego Młody zanim puścimy Go do lasu samego będzie musiał orientować się w kierunkach i stronach świata, również bez kompasu. (Choć czasami taka wiedza wcale nie wystarcza!) Boję się bagnisk ale zdjęcia przepiękne! Pzdr.

słowa malowane pisze...

Piękne, urokliwe fotografie. Chylę czoła i leciutko ściskam łapkę Weroniki na kolejne powitanie:)

Magda Spokostanka pisze...

ANETO - i pewnie z tego uwielbienia coś wyniknie :)

INKWIZYCJO - Umówiliśmy się zaraz za młodnikiem, przez który się nie mogliśmy widzieć.
Do bagniska na szczęście było jeszcze parę kilometrów. Zresztą tam nie da się do końca dojechać rowerem przez okalające chaszcze. Jedyne, czego naprawdę się przestraszyliśmy, to to, że mogła pojechać w zupełnie odwrotnym kierunku.

WONNE WZGÓRZE - to musiało być straszne! Tyle czasu upłynęło, aż do zmroku i jeszcze nikt nie rozumiał o co Ci chodzi... Jednak obecność ludzi na pewno była jakąś pociechą i dawała choć trochę poczucia bezpieczeństwa. Rodzice nie osiwieli, przez te godziny poszukiwań?

OLQO - :)

KOZO - wydawało nam się długo, ale tak naprawdę było krótko.
My jesteśmy strasznymi leniami! Na szczęście goście nas wyciągają z podwórka :)

TUPAJO - z utopcami nie ma żartów, więc lepiej nie.
Czy olsy to inaczej olszyny?
Już niedługo znowu będziesz hasać!

DORO - myślę, że docenił szczerość wypowiedzi :)
Bywają niestety takie dni, kiedy się nie widzi ...

MARIO - mieszkają, ale na szczęście nie interesują się intruzami. Mają swoje sprawy.
Poznałam strach pobłądzenia kilka razy. Strach i jeszcze większy wstyd, bo akurat prowadziłam gdzieś gości. Zdarzało mi się to zawsze w miejscach dobrze znanych i "obchodzonych". Kiedyś zabłądziłam, wioząc dwie rodziny z dziećmi, bryczką. Trasę miałam opracowaną na godzinę przejażdżki. Po dwóch godzinach błąkania się, wszyscy zaczęli śpiewać dla dodania sobie odwagi. Udało mi się wyjechać z lasów ok. godz.22. Nikt się nie odzywał, dzieci spały, konie ledwie doszły do domu. Straszna przygoda ...
Jak czytam o dzwonach, to włosy mi się jeżą na głowie! To musiało być niesamowite!

LOS ALPAQUEROS - w naszej okolicy jest mnóstwo bagnisk. Takich całkiem zwyczajnych, ale zawsze z niesamowitym klimatem. Miejsca objęte ochroną jedynie w Drawieńskim Parku Narodowym.

SYDONIO - krajobraz poligonu i mała dziewczynka - ale byłby film! W marcu zawsze dolatują do nas echa eksplozji z "Drawskiego".

MAMURDO - taka cienisto bagienna atmosfera jest mi bardzo bliska.

ROGATA OWCO - tak, modlitwa bardzo prawdziwa, bez udawania :)

GO i RADO - W naszych lasach jest kilka wciągających i zwodzących miejsc. Najsławniejsze nazywane jest Ameryką. To się naprawdę dzieje.
Weronika, mając 5 lat, wymyśliła sobie funkcję przewodnika i prowadziła różnych gości nad najbliższe jezioro. To tylko 1 km. Teraz, mając prawie 10 lat, nie chce sama chodzić do busa szkolnego (nad to właśnie jezioro), bo ma strasznie ciężki tornister :)

PAULINO - zdjęcia poczynił Paweł, swoim telefonem. Przyszykujemy kolejne powitania :)

DZIĘKUJĘ BARDZO ZA WASZE OPOWIEŚCI I POZDRAWIAM SERDECZNIE!

Unknown pisze...

Ja myślę, że taka modlitwa musiała dotrzeć do Boga:-))) Zachwycające to Wasze bagnisko i piękne zdjęcia. Szczególnie przemawiają do mnie zdjęcia z tym oszałamiającym błękitem nieba przebijającym spośród bezlistnych, dramatycznych gałęzi. Dziękuję za ten post - pomaga mi odzyskać równowagę.
Asia

Kameleon pisze...

Zdjęcia piękne! Odbicia "an odwyrtkę" cudne!
Dobrze, ze się dziecko znalazło. Ja bym w trakcie poszukiwań na zawał zeszła jak nic. Mało jestem odporna na znikające dzieci;-)

grazyna pisze...

Bagnisko rzeczywiscie niezawodnie piekne...ja jutro jade nad takie, mam nadzieje ze tez mnie nie zawiedzie.
A nad zdjeciami musialam sie troche zastanowic...cale szczescie ze skonczyla sie dobrze przygoda Weroniki, ja czesto mam sny, ze gubia mi sie wnuczki i dostaje sennego zawalu, ale babcie maja gorzej niz mamy, wpadaja w panike duzo latwiej...pozdrawiam

jola pisze...

Bagniska piękne i straszne, jak to dobrze, że Weronika użyła właściwych słów w tej modlitwie, a nauka mam nadzieje, nie pójdzie w las :)

ZielonaMila pisze...

Piękne zdjęcia. Pozdrawiam

jolanda pisze...

Straszne rzeczy, wyobrażam sobie, co przeżyła Weronika no i wy.
Zdjęcia piękne, bagna mazurskie są trochę inne.

Znacie ostatnią reklamę z Kubą Wojewódzkim? Śmiejemy się, że nakręcona na podstawie przygody mojego małżonka.
Siedlisko mamy od roku. Ja mam słabą orientację w terenie a uwielbiam łazić, dlatego bardzo się pilnuję; on zaś (ten niby ze świetnym zmysłem przestrzennym) wiecznie coś dłubie na gospodarstwie i okolicę zna, ale z moich fotek, zajrzał raz jeden na obrzeże lasu po żerdź na szlaban wjazdowy i przpomniało mu się, że sąsiadka mówiła o dużym mokradle w pobliżu ... bagienko znalazł ino mig, przy okazji fajną górkę dla wnuków na zimowe śnieżne szaleństwa i świeże tropy leśnej zwierzyny ... wszystko wokół było taaaaakie ciekawe!
Po 3 godz. błądzenia znalazł się w nieznanej okolicy , bez telefonu, pieniędzy, wyglądem przypominający lumpa, doczłapał się do jakiejś chałupiny ... mocno podejrzliwa Gospodyni poinformowała go co to za okolica i koniec końców pozwoliła mu skorzystać z telefonu stacjonarnego. Któż to w dobie komórek zaprząta sobie głowę numerami telefonów? Dzwonił na swój, bo ten pamięta, natomiast wie, że nie mam zwyczaju odbierania jego komórki, poza tym w tym czasie to i ja rozpoczęłam poszukiwania zagubionego męża na naszym siedlisku. Na szczęście Pani Gospodyni wpadła na pomysł skorzystania z książki telefonicznej. Pierwszy telefon do znajomych z pensjonatu - nikt nie odbiera, drugi telefon do posiadaczy czerwonych krów - bingo. Dobrze, że mamy już przyjaciół w okolicy - przyjechali po zgubę autem, dowieźli do siedliska.
Okazało się, że oddalił się od domu co najmniej 8 km.
Ze wsi ubaw mają z niego do dziś.

Weronika była jednak bardziej roztropna.
Pozdrawiam serdecznie
jolanda

Margarithes pisze...

Ile to mądrości mieści się w dziecięcej głowie... fotki, mimo, że komórkowe - zacne :)

Mateus pisze...

Wspaniałe zdjęcia ! Pierwsze i ostatnie są jak obrazy. Pozdrawiam !

Magda Spokostanka pisze...

ASIU i WOJTKU - szczęśliwe zakończenie historii wskazuje na dotarcie :) Bardzo się cieszę, że zdjęcia "przemówiły"

KAMELEONIE - Weronika jest niezła w przydomowym znikaniu. Leśne zdarzyło się pierwszy raz. Bardzo lubię "odwyrtki"!

GRAŻYNO - niech zagubione wnuczki pozostaną tylko w snach!

JOLU - w sumie, wnioski jeszcze niedoprecyzowane ...

ZIELONAMILO - dziękuję!

JOLANDO - fantastyczna historia! Ale jak można nie znać nr tel. żony?! Myślę, że ten ubaw wiejski przysporzył Wam dużo sympatii wśród miejscowych.

MARGARITHES - przedziwna ta mądrość, ale skuteczna.

MATEUSIE - zdjęcia nas samych zdumiewają, bo jest w nich specyficzna komórkowa sztuczność, która okazała się być niezłą przyprawą.

POZDROWIENIA!

GAJA pisze...

Wstążeczki przypomniały mi opowieść Taty-leśnika. Zabrał mnie na rykowisko do puszczy. Hektary lasu i zero nawigacji. Na moje pytania, skąd zna drogę, odpowiedział, że przed laty, kiedy nie znał tych lasów wieszał sobie na drzewach sznureczki...
Pozdrawiam, piękne zdjęcia.

Zenza pisze...

Modlitwa godna Ani Shirley :)
Bardzo podobał mi się list w butelce, choć niepotrzebnie oznaczałyście do niego drogę wstążkami, bo przez to dziki trafiły do listu jak po sznurku, lub jak po wstążce :)
Niebo i drzewa odbite w wodzie przywodzą myśl, że być może nasze życie jest takim właśnie odbiciem, że przeglądamy się tylko w nim, że przyglądamy się tylko mu, zamiast...

pozdrawiam serdecznie :)