sobota, 29 stycznia 2011

Wymiatam się z różnych kątów









Wymiatam się z różnych kątów
strzępek snu
kropelka krwi z palca
ślad stopy pod kredensem.
Nie czekam na wiosnę
bo w moim kalendarzu
po jesieni
jest jesień
nabrzmiała od śliwek
A teraz 
brodzę w  zimie
i słucham
jak na kozich rogach
z czułością gra wiatr.
Śpiewam z nim cichutko
lili li maleńkie...
lili li cieplutkie...
Strużka mleka
zamarza powoli
na śniegu
i nie widać
białego na białym.




Mamo, to te kózki zamarzły?!
Nie, tylko im mleko po pyszczkach pociekło.
Spij już.
Dobranoc







10 komentarzy:

bajerowicz@o2.pl pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
bajerowicz@o2.pl pisze...

Dobranoc :)

Anonimowy pisze...

Ciekawe są skojarzenia dzieci, prawda? Jak byłam mała, Mama opowiadała mi zawsze bajkę o mamie kozie, kożlatkach i złym wilku i było tam, że wilk podstępem wkradł się i pożarł koźlątka, a jedno schowało się za kredensem, widziałam to wszystko oczami wyobrażni, nasz kredens w kącie i łapę wilka drapiącą w okno i czekałam, kiedy ich uratują, ze łzami w oczach. I czasami zaglądałam tam, czy nie ma koźlątek, potem opowiadałam tę bajkę swoim dzieciom.
Pozdrawiam serdecznie Maria z Pogórza Przemyskiego

Unknown pisze...

Piękna poezja. Słowa graja jak muzyka i trafiają prosto w środek duszy.
Ja nigdy nie opowiadałam córce smutnych i strasznych baśni. Miała zbyt bujną wyobraźnię...Czytałyśmy Kubusia Puchatka, Dzieci z Bullerbyn, a wcześniej wierszyki Tuwima i Ewy Szelburg - Zarembiny. Baśnie braci Grimm przeczytała już jako nastolatka.

Magda Spokostanka pisze...

Dzień dobry!
Cud techniki, który pozwolił mi 27.01. na zamieszczanie komentarzy -
trwał tylko 20 minut i już się nie powtórzył...
Dzisiaj piszę "poprzez Kraków" - dziękuję córko!
Weronika jest chora i wszędzie za mną łazi, posmarkując i pokaszlując
znacząco. Jak zaczęłam pisać, cały czas mi wisiała na ramieniu i
sczytywała słowa. Wrrrrr... A wiadomo, jak wiersz "nadchodzi", to nie ma
na to rady. To jak jajko u kury (przepraszam za porównanie, ale ja
uwielbiam obserwować te ptaszyska), musi być zniesione i już.
Mario, dzieci są niesamowite i mimo jakichś tam wzorców rozwojowych -
każde inne. Chociaż, straszne bajki wpadają chyba wszystkim w to samo
miejsce w środku?
Weronika ma na szczęście cudowny dystans do wszelkich tworów wyobraźni,
filmów, poezji, itp. Jakoś to sobie umiejętnie poukładała i wie, że
można płakać nad naszym psem, śmiertelnie postrzelonym przez myśliwego
(w wierszu) i równocześnie widzieć go biegnącego przez podwórko. Oswaja
sobie różne lęki, uczy się z nimi żyć. Jest zupełnie inna niż ja jako
dziecko. Ja też, jak Wasza córka, Asiu i Wojtku, późno osiągnęłam
gotowość do słuchania strasznych historii.
To dla mnie wielka, bezcenna radość, że słowa przeze mnie napisane,
zanim rozwieją się jak dym, mogą do kogoś trafić. Dziękuję!

Unknown pisze...

Pisz jak najwięcej - nie ma nic piękniejszego niż w chłodny dzień przeczytać mądry, piękny wiersz.

NieTylkoMeble pisze...

Lubię piękne wiersze, lubię atmosferę, którą stworzyłaś! W związku z tym przekazuję Tobie blogowe wyróżnienie.

Słoneczne Niezapominanie pisze...

Ja przypominam sobie bajkę, o którą jeszcze czasami proszę moją Mamę. Bajka o kogutku, kotku i lisku... "Kotku, koteczku ratuj mnie biednego, porwał mnie lis i wlecze do lasu ciemnego..." o tak, takie bajki trafiają w jedno miejsce...i pozostają tam na zawsze :)

Anula pisze...

Piękny wiersz,kazde słowo porusza wyobraźnię. Moje najwieksze uznanie i pisz jak najwięcej.
Serdecznie pozdrawiam
Anula z Chaty pod Wiatrakami

Go i Rado Barłowscy pisze...

Wielkie dzięki za wzruszenie i te zwykłe-niezwykłe ciarki po plecach. Tak bywa tylko wówczas, gdy w wierszu dzieje się poezja.
Serdeczności
Go i Rado