Na początku kwietnia Murka-Mural dała czadu i urodziła czworaczki.
Ponieważ to ewenement w świecie kóz, więc wiadomo, telewizja regionalna, reporterzy, Tygodnik Notecki, orkiestra dęta, dzieci sypią kwiaty, te rzeczy*
Sprawa jest jasna, natura wie co robi. Koza ma tylko dwa strzyki, więc urodziła czwórkę dzieci. A krowa, która ma cztery strzyki, rodzi ile cielaczków? ... szóstkę? Nieee, oczywiście jednego (bardzo rzadko dwa)
Po trzech tygodniach Murka-Mural dała czadu po raz drugi i termometr pokazał 41 stopni i kilka kresek**
Jedna seria antybiotyków+środki przeciwgorączkowe, uzupełnianie wapnia, magnezu, glukoza, następna seria antybiotyków + nauczyłam się robić zastrzyki!!! (wiem, że dla niektórych to bułka z masłem ...), środki na poprawę trawienia, witaminy.
I płyną dni i czasami temperatura spada ciut poniżej 40 i nie wiadomo co dalej.
Jutro kończę podawać trzeci antybiotyk i zwiększę ilość głaskanio-drapanio-masowania, co bez wątpienia spowoduje ewidentne wyzdrowienie. Prawda?
* oczywiście żartuję
** niestety nie żartuję