Zwinęliśmy dzisiaj kawałek taśmy budyniowej, którą ogrodzone były przez miesiąc sąsiedzkie konie.
Sąsiad dzierżawi pastwisko przy naszym domu i taki sobie umyślił sposób na odstraszanie dzikich zwierzów.
Następny sezon pastwiskowy za rok, a tymczasem nasze oczęta nareszcie odpoczną od tysięcy rozbłysków słonecznych, które cięły dotkliwie jak rozeźlone osy.
Konie nie bolą mnie wcale. Są zwyczajnie dzikie jak góry, spokojne jak wody jezior i tylko czasami coś mówią.
Nie smucę się już, że nie było tak jak w książkach. Gdzieś na dnie, spoczywa pamięć, bezpieczna, trochę piękna i niesfałszowana. Na wierzchu została tylko gładziutka blizna. Pewnie zniknie, jak ten ślad na wodzie ...
p.s. tak mnie naszły wspomnienia z kiedyś tam. Tylko budyń jest aktualny :)
Historyjka jest, ma się rozumieć, wiejska, jak muchy na oknie.
15 komentarzy:
Wszyscy po iluś latach mieszkania na wsi mamy po ileś takich gładziutkich blizn po rozstaniach.Po upływie wielu lat wszystkie one mają nadal imiona.Obudzeni w środku nocy potrafimy je wyrecytować bez zająknięcia.My mamy nadzieję że kiedyś tam jak przejdziemy na ,,tamtą stronę" wszystkie one będą o nas pamiętać i wybiegną na spotkanie.
PIĘKNIE ŻE O TYM PISZESZ i PIĘKNIE PISZESZ :)
Pięknie pisze, bo jest nasza:)
Kiedy patrzę na mojego niebieskiego tygrysa, to myślę, że boli tylko to, co nie było przepłakane, nie zaakceptowane, ja wciąż pamiętam ciepło łapek na moim nosie, które budziły mnie o poranku, dziękuję, że nie ma we mnie już rozpaczy, że mogę wspominać bez bólu, czekam i wierzę że znów się spotkamy ...
Nic wiecej , tylko to ,ze pieknie piszesz. Pieknie , pieknie!
Dzieki za Twoj rownie piekny komentarz pod moim postem, piekny i bardzo prawdziwy! bardzo serdecznie pozdrawiam...
dziękuję za poruszenie strun . Tych najcieńszych ....
pozdrawiam wiejsko ,a raczej leśnie j.
A ja pochowałam, Magdo, wszystko głęboko i staram się nie wracać za bardzo, bo zaraz rośnie gula w gardle, chyba za bardzo przywiązuje się. Taśma budyniowa? budyniowa? co to za licho?
pozdrowienia nad Drawę posyłam, u nas gorąc dziś, 30 stopni, pa.
mógł kompakty porozwieszać ;)..to konie się nie płoszyły świecidełek? :)..lampki słoneczne się teraz stawia..konik piękny..jaka rasa?..i oczko też, tylko strach wejść w tą rzęsę :)
Ech, kiedy patrzę na wiśnie, one dla mnie ciągle krwawią, a tyle lat minęło, że wspomnieniami mogłabym obdarować książnicę pomorską :) Taśmą budyniową - zabiłaś mi ćwieka :*
miłego dnia
LOS ALPAQUEROS - mam nadzieję, że istnieje jakaś "pamięć ogólna" i tam one na pewno nie zapomną o nas.
W mojej zgodzie na śmierć zwierzęcych przyjaciół, jest mnóstwo miejsca na dobry smutek i płacz. Natomiast ta twardość, o której pisałam, zdarzyła mi się gdy musiałam (ze względu na niemożność zapewnienia im bytu) sprzedać konie. Inny wymiar poddania się konieczności.
PAULINO - dobrze być nie tylko "swoim"!
SARENZIR - no bo przeżyłaś rozpacz. Bez tego, coś jest nie tak.
GRAŻYNO - cieszę się bardzo, że Ci się podoba!
Z INNEJ BAJKI - a masz wrażenie, że po latach jakoś inaczej brzmią?
MARIO - to najlepsze co można zrobić - pochować.
Taśma jest chyba fragmentem opakowania na budyń, tylko nie pocięta na poszczególne budynie.
WILKU - konie to olewały, dzikie zwierze również, bo chadzają zazwyczaj nocami i wtedy nie migotało tak przeraźliwie. Sąsiedzki koń, (klacz) - to krzyżówka wielkopolanki z konikiem polskim. Typ konia, który tyje z samego oddychania, nigdy nie choruje, prochu może nie wymyśli, ale jest świetnym wierzchowcem na włóczęgi po bezdrożach. W stawku z rzęsą konie ukrywały się przed atakami meszek.
MARGO - no widzisz, a moje "wiśnie" już chyba czas (wbrew mojej woli) przerobił na kompoty ...
A gdzież tam ćwieka! Gładka i śliska jest :):):)
DZIĘKUJĘ ZA WASZE CZYTANIE I POZDRAWIAM!
no, lampki w nocy tylko świecą :)..krzyżówka z Hucułem też by była odporna..to nie masz teraz koników?
WILKU - z hucułem pewnie nawet bardziej rajdowa, kopyta super odporne. Nie mam teraz koni. Moja końska przyjaciółka padła po 18 wspólnie przeżytych latach, a konie kupione u miejscowego handlarza, mają teraz innych właścicieli.
Czas nasz sprzymierzeniec, pozwala zabliźniać się ranom, czasami nie pozostaje po nich najmniejszy ślad, czasami jednak nosimy bliznę, która już zawsze przypomina nam o zranieniu. Cieszę się Magdo, że Twoja blizna jest subtelna, ale wiem, że gdzieś tam w głębi serca pulsuje. Moja Marika nosi w sercu taką samą bliznę i na swoim weselu leciutko ją rozdrapała wsiadając na konia...Wy koniarze już zawsze będziecie kochać...Ślę buziaki takie wieczorne :)
a mi się jeden Hucuł spodobał :)
JOLU - pewnie tak jak mówisz ...
WILKU - o koniu mówisz???:):):)
no tak ;)
Prześlij komentarz