Mam dużo głupich pomysłów, na szczęście ich nie realizuję ...
a na koniec, mi się małopolska krew obudziła - jakie sowy, przecież to kanie!
Obydwa drapieżne ptaszory.
Dzisiaj udało mi się złowić obiektywem, zrywającą się do lotu, kanię rudą.
Jeżeli ktoś dotrwał do końca, to pozdrawiam serdecznie!
No piękniste te płaskorzeźby, jakby człowiek chciał je wymyśleć, to długo by dumał,a cóż to za biała materia spowodowała taki efekt. Dobrze, że się ta kania jednak nie poderwała, bo mogłoby z tego wyniknąć jakieś nieszczęście, jakby komu na łeb spadła :)
OdpowiedzUsuńHi, hi... abstrakcyjnie dziś u Ciebie. Lubię tak :-)
OdpowiedzUsuńPiękna kania ruda, zrywająca się do lotu:) A kanie - poezja, wcale nie uważam, by sień kaniowa nie miała być równie genialna.
OdpowiedzUsuńŚciskam w pasie:)
Wiesz, z kani można świetne flaki ugotować, krojąc je w paseczki i doprawiając bulion gałką itakdalej
OdpowiedzUsuńPaul, dziś jesteś niemożliwa...
OdpowiedzUsuńKanie genialne, tylko gdy o kaniach mowa, grzyby są moim najbardziej pierwotnym skojarzeniem, wiec nie skumałam od razu o co chodzi :)
a mnie się ciśnie na usta cytat z "Miasteczka Twin Peaks" - "sowy nie są tym, czym się wydają" :))))
OdpowiedzUsuńMusi duże były, malownicze ślady zostawiły po sobie, oprócz tekturowej płaskorzeźby widzę jeszcze co-nieco, suszące się na sznurku, i kafle we wzory, i piękny odlew żeliwny jako drzwiczki. Byliśmy wczoraj w lesie, ani śladu, nic, nawet niejadka nie znaleźliśmy. Czy kanie będą a'la kotlet schabowy? Kania do lotu to pewnie była friskars, albo toya, dobrze, że nie spadła na kogoś, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńA u nas nic,ani śladu grzybów :(
OdpowiedzUsuńMniam... nie dość, że takie pyszne, to jeszcze artystycznie uzdolnione ;-) U mnie kanie, nie sowy. Sień kaniowa mogłaby być apetyczna ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam czule!
WOW ! Toporki od fiskarsa :)
OdpowiedzUsuńŁadne napięcie na tym kartonie. Można by aktywnie przenieść i zrobić z tego coś pięknego... Magicznie!
OdpowiedzUsuńGłupie pomysły są najlepsze:DDD Są twórcze i prawdziwe, poczekam na nie:DDD
OdpowiedzUsuńa ja myślę,że nie powinnaś hamować swojej wyobraźni i niech Twoje pomysły ciałem się staną :)
OdpowiedzUsuńJOLU - no właśnie, jak bym rzeczywiście robiła ten cykl, to pewnie myśleniem i zaplanowanym układaniem ,spaprałabym sprawę ...
OdpowiedzUsuńOj dobrze, że nie udało jej się poderwać!
RIANNON - ja też bardzo lubię, ale rzadko upubliczniam.
PAULINO - dzięki za pomysł! Nie wpadłam na to, że można je ugotować.
AgaWo - Paul jest zawsze niemożliwa, Magd tylko czasami :)
KYJO - ten cytat mam przyrośnięty na zawsze!
MARIO - Ty zawsze coś dostrzeżesz! Drzwiczki secesyjne, rzeczywiście śliczne. Pięć sznurków (drucików) "co nieco" wynika z niechodzenia na grzyby. To są te, o które się potykamy idąc ze szkoły. Nie wiem co by było, gdybyśmy zaczęli chodzić na grzyby!
LOS ALPAQUEROS - ciekawe, co to się porobiło? U nas mnóstwo, jak zawsze. Miejscowi wynoszą do skupu dziesiątki kg dziennie. Tylko z prawdziwkami bez rewelacji.
INKWIZYCJO - czyli sowy tylko na północy?
FARMERKO63 - nareszcie się ozwałaś!
Naprawdę świetne siekiery! Jak myślisz, dostanę coś za reklamę?
MARGO - ja niestety nie potrafię już nic z tym zrobić. Ale poczułam tam "coś" i dlatego Wam pokazałam.
MAMURDO - niech żyją głupie pomysły!
TABU - ja się nawet szczególnie nie hamuję. W pieleszach robię różne wygłupy, ale zazwyczaj te "pomysły" nie trwają dłużej niż kilka minut ...
DZIĘKI, ŻE POPATRZYLIŚCIE RAZEM ZE MNĄ! POZDRAWIAM PIĘKNIE!
nie znam się i nie wiem czy żartujesz i czy mówisz serio, że to dzieło sowy???????????????????????!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
LAFLE - toś mi zabiła ćwieka, bo ja teraz też nie wiem czy żartujesz, czy mówisz serio ... Sowy to kanie, a kanie to grzyby. Leżały sobie i tak zrobiły. Piszę na wszelki wypadek, gdybyś pisała serio. Jednak myślę, że żartujesz :):):)
OdpowiedzUsuńCalkiem ciekawe te slady! ja jak Lafle zastanawialam sie nad tymi sowami, wyobrazilam sobie ze sowy utatlaly sie w farbie i takie slady pozostawily walczac by sie uwolnic z mazi. Ale cos mi to bylo za regularne i za kuliscie. Nie wiedzialam ze kanie to tez sowy, ale ja mieszkam juz bardzo dlugo w Wenezueli i tam grzybow niet!pozdrawiam ubawiona!
OdpowiedzUsuńPrzypomniałam sobie taki pradawny sposób farbowania bawełnianych koszulek ...Może ktoś pamięta....Związywało się ściśle gumką-recepturką takie cycki z materiału i wrzucało do farby. W miejscach gdzie recepturka ściskała konfekcję pozostawały niedofarbowane, białe, koncentryczne kręgi.Taki chałupniczy sposób na ubarwienie szarej, komunistycznej rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że ktoś pamięta! Psychodeliczne pajęczyny.
OdpowiedzUsuńNie, no ale mnie wkręciłaś hihihihihi, a ja głupia myślałam, że to prawdziwej sowy ślady, choć zastanawiała mnie ich wielkość, ale z kolei aparat fotograficzny swoje robi... Nieźle! Moja droga, to się uśmiałam:DDDDDDD
OdpowiedzUsuńAle Ty numery robisz:DDDDD hihihihi
GRAŻYNO - ach ... nie mieszkamy NIESTETY w aż tak dzikim miejscu, żeby sowy nam nocowały w sieni :):):)
OdpowiedzUsuńKiedyś jedna przez kilka dni zamieszkała w stodole, ale pies Piątek jej się nie podobał, ona jemu też, bo to od zawsze było jego lokum.
W Wenezueli nie ma żadnych grzybów ???!!!
MAMURDO - naprawdę nie było moim zamiarem robienie kogoś w konia! Myślałam, że nazwa "sowa" ma większy zasięg terytorialny. W sumie, to ciekawa jestem gdzie tak mówią. W Pyrlandii na pewno, w okolicach Torunia, Bydgoszczy podobno też. Reszta Polski kanią stoi?
POZDRAWIAM CIEPLUTKO!
Oj, Magdo! dopiero teraz doszło do mnie, że nazywają gdzieś tam w Polsce kanie - sowy. A podobieństwo z sowami-ptakami zobaczyłam na tekturze, jako ich oczyska ogromne, no wiecie ludziska! czego to sobie człowiek nie wyimaginuje, ale nie czuję się zrobiona w konia, no bo wreszcie wyszło szydło z worka, a ja czuję się douczona, heh!serdeczności dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńI śmiać mi się chce z siebie, ale zamieszanie!
hahahaha! to nie tylko ja tak sobie wymyslilam z tymi sowami, ale zamieszanie, ktore bardzo mi sie spodobalo, a w Wenezueli rosna jakies psiurki i nikt ich nie przebadal pod wzgledem jadalnosci, tak mi sie zdaje, nikt ich nie zbiera na pewno, chyba,ze tacy ktorzy lubia miec halucynacje..
OdpowiedzUsuńMARIO - oczyska sów! No przecież to są wytrzeszczone oczy sów - jak teraz patrzę, to nie mam wątpliwości. Ależ te kanie narozrabiały ...
OdpowiedzUsuńGRAŻYNO - Indianie andyjscy pewnie sporo na ten temat wiedzą ...
Dopieroż zakumałam o co cho ;DDDD
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te ślady sów. Przypominają mi linoryt Gielniaka (którego uwielbiam, a którego pracę można zobaczyć w muzeum w Jeleniej Górze). Ten ślady sów są jak szkic, jak zarys nowej mgławicy.
OdpowiedzUsuńA tutaj efekt końcowy - http://images.artnet.com/WebServices/picture.aspx?date=20081116&catalog=150242&gallery=110686&lot=00025&filetype=2
pozdrawiam serdecznie :)
DORO :)
OdpowiedzUsuńZENZO - dzięki za Gielniaka! Zagłębiłam się w świat linorytów i drzeworytów przeróżnych.
A dlaczego nie realizujesz swoich pomysłów????? M. ???? Dlaczego????
OdpowiedzUsuńJesteśmy częścią tej przyrody, która pokazujesz... Nieoczekiwane i zaskakujące rzeczy tworzymy... Jak przyroda...
Spróbuj dalej pociągnąć te płaskorzeźby, świetny pomysł... Sowy nie mają pomysłów...
HANUSIU - bo jestem straszliwym leniem!
OdpowiedzUsuń