poniedziałek, 31 grudnia 2012






Z WIELKĄ WDZIĘCZNOŚCIĄ, ZA WASZĄ OBECNOŚĆ
ŻYCZĘ WAM I NAM
IDŹMY
NIE USTAWAJMY
JESZCZE DUŻO DOBREGO NA NAS CZEKA
ŻYCIE JEST SZCZODRE
NIE WSTYDŹMY SIĘ CZERPAĆ
NIE MÓWMY, ŻE TO DLA KOGOŚ INNEGO
CIESZMY SIĘ
DZIĘKUJMY
DZIELMY
STARCZY
DO SAMEGO KOŃCA






PS    nasza staruszka sowa ze stodoły nie doczekała nowego roku. Przyszła, jak codziennie, na umówione miejsce i tam ją znalazłam rano...

wtorek, 25 grudnia 2012

odwilż


Choróbsko poprzetrącało nam gnaty, nadgryzło gardła i napompowało nosy.
Jest nienaturalnie ciepło, przerażona zima schowała się w jeziorze i czeka.
Nie mamy na nic siły, ale 15 minutowy spacer z kozami, na chwilę poprawił nam samopoczucie.



piątek, 21 grudnia 2012

wigilia obok






Tu  jest schowane moje opowiadanie wigilijne. Jest smutne, uwierające jak kamyk w bucie, drapiące jak siano za koszulą, niesmaczne jak skwaśniałe wino i ma szczęśliwe zakończenie.
 Bardzo bym nie chciała nikogo obrazić i z góry proszę o wybaczenie, jeżeli jednak..
Gdyby ktoś chciał razem ze mną popłakać i przytulić do serca szczęście, płochliwe jak zając, to zapraszam

czwartek, 13 grudnia 2012

Przepis na jedną wiśnię w wiórkach kokosowych


.... więc ... eeee ..... te, no .... kropelki mgły ... mocno schłodzone tak .... muszą się zetknąć z tym .... no ... i wtedy właśnie .... eeee.... no sami wiecie co .....



wtorek, 11 grudnia 2012

o zimie najkrócej


Mleko się kończy i czas już zapaść w "sen zimowy serowarki", a tak by się chciało jeszcze ...
Przechodzimy już na dojenie co drugi dzień i kozy same sobie schładzają mleko w śniegu :)



Hirschuk zapoznał się dziś ze stadem i zimą.





Słuchajcie, słuchajcie, udało się!  Wyglądało to trochę jak taniec słonia na lodzie, ponieważ mieszkamy na wzgórzu (tak, tak, z podręcznika Weroniki dowiedziałam się, że pagórki - do 50 m, a dalej to już wzgórza i góry :):))  i ani wjechać, ani zjechać.  Przy zjeździe, szamboniera, nie kontrolowanym , ukośnym ślizgiem, wbijała się w zbocze.  Kabiną się wbijała.  Więc odkopać i jeszcze raz i jeszcze raz.  Na zdjęciu nie widać tych zmagań, bo nie mogłam tak bezczelnie fotografować biednego pana Jacka, zwłaszcza, że na moich oczach, trzy razy poległ, pod swojem smrodliwem wężem.  No bo co to za pomysł, na śnieg zakładać gumofilce?!
Narobiłam mu straszliwego wstydu, bo za każdym razem, gdy się przewracał, waląc głową o drogę, ja wydawałam z siebie przeraźliwy krzyko-pisk i biegłam do niego, wołając - Jeeezus Mariaaaa, nic się panu nie stało?!  Ten ptasi wrzask, który się ze mnie wydobywa  jak widzę czyjś upadek, jest nie do opanowania i żadne treningi nie pomagają.
Boziu, nie wiem czy on jeszcze kiedyś przyjedzie do nas, a ja tak uwielbiam spać w wannie ...




Czy zdążymy do Wigilii ubrać naszą choinkę dwuczubą :)



sobota, 8 grudnia 2012

Hirsch




Pan Piotr mówi, ze w grudniu rodzą się synowie Skrzystego.
 Z kozich matek, z danielic i z żon muflonich.  Bo gdy On przychodzi, to wszystkie łanie już ciężarne, w uroczyskach siedzą i żadna go nie czekała.
Ale, panie Piotrze, to on musi w lipcu wybranki szukać, tak to jest?
Eee tam, nie wie co gada! To nie z liczenia wychodzić ma, ino ze znaków. Pierwszy znak taki, że córki zawsze martwe som.
A inne znaki?
Oj ni mom casu tak gębą kłapać po próżnicy. Drew naciąć trza!


Ciężko się rodził, w wielkich bólach. Jego siostra nie żyła.
 Na wszelki wypadek daliśmy mu  na imię Hirsch.















obraz -  J. Przybył "Jeleń Skrzysty"

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Jedenaste - Tajemniczy Ogród

Megi, zrobiłam to!



Pierwszy.
Ona zamieszkała w moim pokoju. Jestem jedynaczką, pierwszy raz dzielę się swoją domową przestrzenią. To nie jest trudne, bo ona mi powiedziała, że mnie kocha. Ja jeszcze nie wiem tak na pewno. Ona mnie uczy pić wódkę. Codziennie podkradamy trochę mojemu tacie, z pokoju obok. Zapijamy wódką Ewę Demarczyk, śpiewamy z nią głośno, do zdarcia gardeł i winylowej płyty. Jesteśmy wszystkimi postaciami z jej piosenek. Mamy dużo kolorowych, długich spódnic i trampki. Czasami zakładamy po kilka spódnic na raz i jedne wystają spod drugich. Ja mam długie włosy, ona krótkie albo żadne. Jak jej smutno, to bierze nożyczki i tnie przy samej skórze. Ja mówię zostaw i ona zostawia. Z jednej strony ma ucięte, z drugiej nie. Wygląda okropnie, ale to nic. Wszystko robimy razem. Mamy też wieczorne misterium, któremu nie zagraża żaden zawalony egzamin. Codziennie czytamy na głos "Tajemniczy ogród". Ja czytam dla niej, ona dla mnie.


Trzeci.
Jestem mała i chuda, ale bardzo dzielna. Potrafię się bronić, potrafię ugryźć w nos! Nie lubię sukienek i kokard na cienkich warkoczykach. Na podwórko zawsze schodzę z nożem. W cieniu ogromnej starej gruszy, nie chcą rosnąć kwiaty, które uparcie sadzi moja mama. Jest tylko ta grusza i gęsty krzak bzu, pod którym można się chować. To najpiękniejszy ogród jaki znam. Proszę Zdziska żeby mnie nauczył, być takim twardzielem jak on. Muszę dużo ćwiczyć, muszę wiedzieć jak złapać ciężki pęk kluczy, który ze świstem leci w moją stronę. Jak ułożyć małe ręce, żeby z palców nie poleciała krew. Można krzyczeć, ale nie można płakać. Dobrze mi idzie. Albo - Hubeeert Kostkaaaa na bramce! Walę głową w drzwi od podwórka. Nie jestem wystarczająco szybka, ale Zdzisek jest cierpliwy, nie krzyczy na mnie. Po treningach gramy w noże, uwielbiam to, moja finka zagarnia nowe państwa. Któregoś letniego dnia bawimy się w chowanego i nie mogę nigdzie znaleźć Zdziska. Poddaję się i wołam go, wooołam. Wybiega rozradowany z piwnicy i z tej radości chwyta mnie za pupę i sadza na poręczy. Poręcz jest pochyła i niewygodna, zjeżdżam z niej szybko na schody. A on znowu mnie bierze na ręce i sadza na poręczy. Nie wiem dlaczego jest taki skupiony. Nie rozumiem czym się denerwuje. Od tego dnia już mnie nie trenuje. Bawimy się pod krzakiem bzu w rodzinę. On wie jak. Trzeba pić wodę ze szklanek, kłócić się i wrzeszczeć na nieistniejące dzieci.


Jest jeszcze Drugi, może najbardziej ogrodowy, ale już muszę iść po Weronikę.