Strony
▼
piątek, 26 listopada 2010
opowieść o pewnym domu...
Dom na Ziemiach Odzyskanych i Wyzyskanych. Stworzony z całą miłością i mądrością, jaką jego budowniczowie, byli w stanie mu ofiarować. Po wielu latach, stał się przymusowym i niechcianym podarunkiem, dla rodziny, która swoje prawdziwe gniazdo zostawiła daleko stąd.
Obcy, dziwaczny, zupełnie odmienny , z pamięcią zapisaną w innym języku, z niezrozumiałą tradycją... Nie dawał poczucia bezpieczeństwa, przywoływał wciąż tęsknotę za daleką krainą z dzieciństwa. Jego nowi mieszkańcy - czujni i nieufni - nie pili wody z "zatrutej" studni i nie używali nieznanych urządzeń. Nie znaleźli również skarbów. Dzień po dniu pracowali na roli i przy zwierzętach. Dzieci rosły i widziały, że świat wokół się zmienia. Przyszedł dzień, że trzeba było poodcinać korzenie domu, oderwać od niego przynależną mu ziemię i oddać ją nowemu państwu, w zamian za rentę dla staruszki mamy. Aż wreszcie nadszedł czas, że wyciśniętego jak cytryna domu, nikt z rodziny już nie chciał. Nikt nie chciał słuchać jego wołania o ratunek, bo sama praca rąk nie mogła już pomóc pękającym ścianom i gnijącym stropom. Było za późno.
Dom potrzebował pieniędzy. Rodzina siadła do ostatniej narady i pożegnała się z domem.
Oferta ponad rok błąkała się po wirtualnej przestrzeni. Różni ludzie oglądali dom i odjeżdżali.
Dlaczego wybraliśmy ten podwójnie przekreślony ( przez los i przez naszą rękę...) dom? Nigdy się nie dowiemy dlaczego przejechaliśmy 600 km żeby tu zamieszkać. Na pewno nie powodowała nami młodzieńcza buta. W co wierzyliśmy? Na jakie szczęście liczyliśmy, myśląc, że nam się uda? Dom dostał wszystko co mogliśmy mu dać. Pieniądze się skończyły. Pięćdziesięcioletnia kobieta nie znalazła pracy w regionie wysokiego bezrobocia. Tu i teraz to oczywiste, ale oglądane z daleka przybierało różne złudne kształty. Pomyślicie - idioci, romantyczne naiwniaki! To miejsce i to życie jest przeznaczone wyłącznie dla bogatych i stabilnych finansowo! To wszystko prawda. Tylko czy jedyna?
Codziennie w czyjejś głowie powstaje myśl o znalezieniu swojego miejsca na ziemi. O pokochaniu i zachwycie. Znów ktoś będzie próbował i uda mu się lub nie.
Tu nie ma winnych. Żadne mroczne ani ludzkie siły nie sprzysięgły się przeciwko nam. Nikt nam nie szkodził i z nikim nie musieliśmy walczyć. To nie była wojna, a jednak klęska jest naszym udziałem. Nie brakowało nam uporu i wyjątkowej jak na mieszczuchów twardości i odporności.
Ale popełniliśmy jakiś błąd, może całe mnóstwo błędów i zeszliśmy z drogi. Błądzimy gdzieś po manowcach.
Życzcie nam szczęścia i siły żebyśmy wytrwali i znaleźli źródło przeżycia.
Każda dobra myśl jest bezcenna!
5.11.14. Wykreślam słowo klęska.
Życzę Wam tego z całego serca, wierzę w dobrą energię i w to, że jak ktoś czegoś mocno pragnie, to osiągnie cel :-)
OdpowiedzUsuńJa tez trzymam kciuki z całych sił i o ile jeszcze się wam nie powiodło, to aby się tak stało!!!
OdpowiedzUsuńW troszkę podobnej sami sytuacji znajdziemy się już niedługo...
Dopiero dzis na Was trafilam, zaczynam czytac od poczatku, ale juz teraz zapewniam o moich pozytywnych myslach
OdpowiedzUsuńLece czytac dalej. Ciekawe co bylo potem! Wy juz wiecie :-)
Pozdrawiam
A(polonia)
Podobnie jak Osoba wyżej napiszę,że dziś właśnie sobie czytam na spokojnie Twojego bloga, już go kiedyś odkryłam ale nie maiłam czasu szczegółowo odkryć , dziś przypatruję się...ta 50 tka? to Ty? fajnie poznać Cię "bliżej", czytam sobie , jest w Twoim blogu co mnie przyciąga, trzymam za Was kciuki w każdej fazie Waszego życia.:)
OdpowiedzUsuń